Nowozelandczycy i Polacy są podobni. Tylko te piękne kobiety...
Skąd w Szczecinie wzięli się Nowozelandczycy? Z Niemiec. Przyjechali wcześniej, bo chcieli nauczyć się kilku słów, w tym niecenzuralnych. Zwiedzają miasto i podziwiają... piękne kobiety. Przylecieli na zawody Pucharu Świata w strzelectwie osób niepełnosprawnych (5-12 maja). Pokonali w tym celu 18 tys. kilometrów. To bardzo daleko, ale ważniejszy jest chyba inny dystans - do siebie.
Krzysztof Samociuk: Panowie, treningi Pucharu Świata zaczęły się we wtorek, a sam turniej zaczyna się w czwartek. Dlaczego przyjechaliście do Szczecina jako pierwsi?
Michael Johnson: Wie pan, z Nowej Zelandii w te okolice leci się około 36 godzin. To 18 tysięcy kilometrów. Wcześniej byliśmy w Niemczech, więc chcieliśmy tu być jak najszybciej, żeby zobaczyć, jak wygląda Szczecin i trochę pozwiedzać.
Greg Reid: No i musimy nauczyć się mówić co najmniej trzy słowa po polsku: dzień dobry, do widzenia, smacznego. Kilku innych też się chętnie nauczymy - tych niecenzuralnych. Oczywiście, jeśli zupełnie przypadkowo zdarzy się je usłyszeć.
W Nowej Zelandii strzelectwo wśród osób z
niepełnosprawnością jest popularne?
M.J.: Strzela około 500 osób. Nie wiem, czy to
dużo ludzi, czy mało. To nie jest chyba wielka liczba. U nas
wszyscy grają w rugby albo non stop chodzą do kina. Strzelają
raczej w domu i na końcu świata.
G.R.: W strzelaniu trzeba być skoncentrowanym, myśleć, nie denerwować się, czyli mieć mocną głowę i spokojnie podchodzić do sprawy. A nerwusów u nas więcej niż... Australijczyków.
Nowolezandczycy przyjechali na zawody do Szczecina jako
pierwsi. Z prawej: Michael Johnson, fot. Krzysztof
Samociuk
W Szczecinie walczycie o zwycięstwo?
M.J.: Zawsze walczę o zwycięstwo. Byłem już na trzech Igrzyskach Paraolimpijskich: w Atenach, Pekinie i Londynie (zdobył na igrzyskach trzy medale, w tym złoty w Atenach - przyp. red.). Teraz pojadę do Rio de Janeiro. Czy Szczecin i Polska, czy Rio i Brazylia - trzeba chcieć być pierwszym.
G.R.: Warto się uczyć od Michaela. Trzeba być upartym na treningach i zawsze strzelać w dziesiątkę.
Często trenujecie w Nowej Zelandii?
M.J. i G.R.: Codziennie od 4 do 6 godzin. Nie ma znaczenia, czy to święta, czy sobota i niedziela, czy coś boli, czy człowiek smutny i zapłakany, czy radosny i zakochany.
Czy można porównać Nową Zelandię i Polskę? Widzicie
jakieś podobieństwa i różnice?
M.J. i G.R.: Wydaje nam się, że Nowozelandczycy i
Polacy są do siebie podobni, jeśli chodzi o humor. Są albo weseli,
albo smutni. Nie można o nas powiedzieć, że mamy humor trochę taki
i trochę taki. Wesołość i smutek u nas się nie łączą. A jeśli
chodzi o różnice... Już zauważyliśmy dwie sprawy. W Nowej Zelandii
na ulicy jest o wiele mniej płasko, wszędzie wchodzi się pod górę
lub z niej schodzi. No i jeszcze jedna sprawa... Nie wiemy czy o
tym mówić... No dobrze. Powiemy, ale delikatnie. W Polsce jest tyle
pięknych kobiet, że nie da się ich policzyć. W Nowej Zelandii też
są, ale policzyć je, to nie problem.
Dziękuję za rozmowę. Życzę znakomitego strzelania.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Spotkanie z redakcją i pisarką o 17.00 w Międzypokoleniowej
- X Ogólnopolskie Zawody Pływackie
- „Sprawdź, czy jesteś HER2-low” w Gdańsku – bezpłatne konsultacje z onkologiem dla pacjentek z rakiem piersi
- Wrocław: bezpłatne szkolenia w ramach projektu „Artysta bez granic”
- Polki z awansem do ćwierćfinału MŚ! Bezapelacyjne zwycięstwo z Brazylią
Dodaj komentarz