Czy określenie „specjalne potrzeby” obraża osoby z niepełnosprawnością?
Amerykańscy selfadwokaci i eksperci z niepełnosprawnością namawiają, by zrezygnować ze zwrotu „specjalne potrzeby”. Może to być bowiem nietaktowne, a także przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.
Quinn West to artysta z niepełnosprawnością żyjący w Chicago. Jeszcze w czasach szkolnych, na własnej skórze odczuł oddziaływanie zwrotu „specjalne potrzeby”.
- Osoby pełnosprawne zakładają, że przymiotnik „specjalny” ma pozytywny oddźwięk. Jednak niepełnosprawne dzieci, które przeszły przez system wiedzą, że ich rówieśnicy użyliby tego słowa jako inwektywy – wspomina dzieciństwo w Wietrznym Mieście. – Jestem osobą niesłyszącą i, tak jak wszyscy, chcę się komunikować. Ta potrzeba nie jest niczym niezwykłym (...)” – dodaje.
W mediach lub w prywatnych rozmowach z przyjaciółmi, ludzie często słyszą zwroty „Jestem niepełnosprawny” lub „Moje dziecko ma specjalne potrzeby”. Dla kogoś, kto nie jest częścią społeczności osób z niepełnosprawnościami, zdania te mogą wyrażać to samo. Jednak tak nie jest.
„Specjalne potrzeby” są… ludzkie
Dla niektórych, wyrażenie „specjalne potrzeby” jest obraźliwe.
- Moje potrzeby nie są „specjalne”! Mam takie same ludzkie potrzeby jak każdy inny i powinnam być pełnoprawną częścią społeczeństwa, tak jak każdy człowiek – z przekonaniem mówi Lisette Torres-Gerald, sekretarz National Coalition for Latinas with Disabilities (Narodowej Koalicji na Rzecz Latynosów z Niepełnosprawnościami).
Według wielu Amerykanów z niepełnosprawnościami, zwrot „specjalne potrzeby” stał się już tzw. dysfemizmem, czyli wyrażeniem nieodpowiednim, a nawet obraźliwym (przeciwieństwem eufemizmu). Porównać to można do mówienia „wariatkowo” na „szpital psychiatryczny”.
Jaka jest różnica?
Po wtóre, wyrażenie „specjalne potrzeby” może przynosić skutek odwrotny do zamierzonego. Studium z 2016 roku wykazało, że z językowego punktu widzenia „ludzie ze specjalnymi potrzebami” są postrzegani bardziej negatywnie niż gdyby ich określać „ludzie z niepełnosprawnością”.
Dlatego też większość selfadwokatów i ekspertów z niepełnosprawnością w Stanach Zjednoczonych uważa, że należy usunąć zwrot „specjalne potrzeby” ze współczesnej mowy. Sądzą też, że unikanie słowa „niepełnosprawny” prowadzi tylko do stygmatyzacji.
- Słowo „niepełnosprawny” tworzy silne więzi w naszej społeczności, kreuje dumę ze wspólnej historii, utożsamia z bohaterami, którzy protestowali i walczyli [o nasze prawa w USA] – opowiada Lawrence Carter-Long, dyrektor ds. komunikacji Disability Rights Education & Defense Fund.
Kiedy pojawiło się określenie „specjalne potrzeby”?
Skąd pochodzi zwrot „specjalne potrzeby”? Nie do końca wiadomo. Jedna z teorii mówi, że korzenie sięgają czasów Olimpiad Specjalnych (Special Olympics), zapoczątkowanych w USA i Kanadzie w latach 60. XX wieku. Do Polski – jako pierwszego kraju Europy Środkowo-Wschodniej – idea ta dotarła w latach 80-tych XX wieku.
Z kolei według The National Center on Disability and Journalism (Narodowego Centrum Niepełnosprawności i Dziennikarstwa), wyrażenie zostało spopularyzowane w Stanach Zjednoczonych Ameryki na początku XX stulecia, gdy mocno lobbowano za edukacją specjalną dla ludzi z różnymi rodzajami niepełnosprawności.
Znane są za to liczby. Wiadomo na przykład, że 18,5 proc. wszystkich dzieci w USA w wieku poniżej 18 lat, miało takie potrzeby w zakresie opieki zdrowotnej od 2005 roku. To aż 13,5 mln osób.
W prawie nie stosuje się „specjalnych potrzeb”
Statystyki pokazują też, że zwrot „specjalne potrzeby” przeniknął do świadomości społecznej w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Stał się bardzo popularny w książkach. W literaturze coraz rzadziej natomiast pojawiały się anachroniczne już dziś słowa „upośledzony” i „ułomny”.
Należy też powiedzieć, że nie jest to termin prawniczy. Pojawia się zaledwie kilkanaście razy na tysiącach stron przepisów amerykańskiego prawa.
- Ani razu dzieci z niepełnosprawnościami nie zostały nazwane dziećmi ze specjalnymi potrzebami [w tych przepisach]. Tak samo jest w przypadku dorosłych z niepełnosprawnościami – podkreślają specjaliści. – Zawsze stosuje się tam zwrot „osoby z niepełnosprawnościami”.
W rezultacie, osobom tym przyznaje się różne prawa: od przystosowanych miejsc w kinie po ubezpieczenie zdrowotne Medicaid. „Specjalne potrzeby” nie zapewniają takich przywilejów.
Perspektywa rodziców
A jak do tej sprawy podchodzą rodzice niepełnosprawnych dzieci? Zdaniem Lauren Appelbaum, wiceprezydent ds. komunikacji RespectAbility, opiekunowie mogą czuć większy komfort, gdy mówią „specjalne potrzeby”. Jednak ich pociechy, gdy wejdą w dorosłość, najprawdopodobniej porzucą ten zwrot.
- Rodzice, tak jak my wszyscy, przyjmują to, co powszechne w otaczającym ich środowisku – mówi Carter-Long. – A ponieważ większość Amerykanów nie ma w rodzinie krewnego z niepełnosprawnością, nie jest niespodzianką, że powielają - często nieświadomie - słowa przyjaciół i sąsiadów. Nawet jeśli szkodzi to ich dzieciom w sposób, który nie do końca rozumieją – dodaje.
Komentarze
-
Nie udziwniajcie ludzi takimi wyszukanymi słowami
22.06.2021, 21:16Kiedyś było słowo Inwalida i mi to pasuje bo krótkie i konkretne. A nie takie coś .... " specjalne potrzeby" szeroki wachlarz domysłów, co osoba to inny pomysł jakie to potrzeby- nie umie pisać, czytać, myśleć czy lubi perwersyjny ostry sex :) ? Zalążek do naśmiewania się ( przez durniów, których nie brakuje) z osoby chorejodpowiedz na komentarz -
są gorsze określenia
22.06.2021, 14:42Bardziej stygmatyzujące i poniżające jest określenie osoba z niepełnosprawnością, wiecie jak to brzmi? mniej więcej tak: hey jestem osobą z defektem i od razu rozmówca zamiast zwracać uwagę na osobę zaczyna myśleć - ta niepełnosprawność(defekt) na czym ona u niego polega?.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz