Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

W drodze do morza

10.09.2013
Autor: Janka Graban
Źródło: inf. własna, inf. prasowe Aurora Films

Vincent z zespołem Tourette'a, anorektyczka Marie i Aleksander, miłośnik muzyki klasycznej z zespołem natręctw – to główni bohaterowie nowej produkcji Ralfa Huettnera "Vincent chce nad morze". Najkrótsza recenzja tego filmu może brzmieć: trzy nieszczęścia i morze; nieco dłuższa: trzy niepełnosprawności ruszyły na podbój świata. Ten spóźniony wakacyjny komediodramat może zaskoczyć i zadziwić, a co ważniejsze – po raz kolejny zmienić nasz światopogląd. 

Vincent, Marie i Alex, pacjenci prywatnego ośrodka psychiatrycznego, pewnego dnia biorą życie we własne ręce: kradną auto dyrektorki i wyruszają „w pełną szalonej radości” podróż przez Europę, aby dojechać do Morza Śródziemnego, gdzie chorujący na zespół Tourette'a Vincent pragnie rozsypać prochy swojej matki. Z matką był związany szczególną więzią; po jej śmierci przez dwa dni trzymał ją za ręce, trzeba było odrywać go siłą. Matka prawdopodobnie się zapiła. Uciekła w alkoholizm, ojciec – w polityczny pracoholizm. Oboje nie potrafili poradzić sobie z chorobą syna. Zostali nią zaskoczeni i zawiedzeni.

Ucieczka Vincenta z ośrodka jednoczy we wspólnym działaniu szefową placówki i ojca chłopca. Sytuacja ta, oprócz mobilizacji do działania, zmusza ich do zastanowienia się nad tym, jak – jako sprawni –  podchodzą do kwestii niepełnosprawności: jak ją pojmują i jak chcą socjalizować osoby z chorobami psychicznymi. Jednocześnie odkrywają własne niesprawności życiowe, frustracje, uprzedzenia, lęki i sztywne schematy postrzegania innych ludzi – tych, za których są lub mogą być odpowiedzialni.

Bohaterowie filmu pragną od życia wiecej, niż zostało im dane
Bohaterowie filmu pragną od życia wiecej, niż zostało im dane, fot.: mat. prasowe Aurora Films

Film rozpoczyna się od ukazania ciemnej strony życia, bez której – co produkcja wyraźnie akcentuje – nie byłoby przecież żadnej jasności. Widzimy scenę w kościele, koncentrującą się wokół trumny matki głównego bohatera. Pełna powagi chwila przerywana jest niestosownymi do sytuacji zachowaniami Vincenta. W tym momencie filmu bohater ma ponad 20 lat. Od dziecka cierpi na zespół objawiający się tikami nerwowymi, niepohamowanym wykrzykiwaniem wulgaryzmów i zachowaniem sugerującym, że w jego komórki nerwowe – jak sam stwierdza – co chwilę załatwia się gromada klaunów.

Potrzeba normalności

„Vincent chce nad morze” obejrzało w Niemczech ponad milion widzów. Film nagradzany był za aktorstwo, reżyserię i scenariusz. Najważniejsza z nagród to podwójna Niemiecka Nagroda Filmowa. Produkcję doceniła też branżowa prasa amerykańska. Jako zaskakujący i piękny portret zagubionych dusz w drodze określiło  obraz kultowe hollywoodzkie pismo „Variety”. „Film Journal” zaś pierwszoplanową rolę zagraną przez Floriana Davida Fitza porównywał z dawną kreacją aktorską Dustina Hoffmana w „Rain Manie”. Co tak urzekło publiczność i krytyków? Moim zdaniem właśnie normalność, która przebija przez scenariusz.

Zauważmy, że taki pogodny i otwarty na niepełnosprawność obraz nie byłby wiarygodny za czasów, kiedy realizowano „Lot nad kukułczym gniazdem” Milosa Formana z genialną rolą Jacka Nicholsona. Pamiętam ten film bardzo dobrze, tak jak swoje odczucia i wrażenia po jego obejrzeniu. Tam niepełnosprawność, zamknięta w zakładzie psychiatrycznym, była przekleństwem zarówno dla personelu, jak i dla podopiecznych. Funkcjonował system mikrospołeczeństwa „panów katów i niewolników”, w którym każdy odruch samostanowienia był zabijany w zarodku, np. poprzez leki czy elektrowstrząsy. W „Vincencie…” widzimy inną rzeczywistość: bohaterowie zamieszkują nowoczesny ośrodek. Kino odzwierciadla więc pozytywne zmiany w mentalności, które dokonały się (i wciąż dokonują) na świecie.

Droga, która leczy

Mam wrażenie, że jako osoby z niepełnosprawnością przezwyciężamy codzienne trudności poprzez wychodzenie do świata, nawiązywanie relacji i budowanie związków. Wielka ucieczka w  przywołanym filmie Formana zakończyła się upadkiem, represjami, niepowodzeniem próby normalności, brakiem nadziei na porozumienie. U Hettnera brakuje takich konkluzji; nie ma żadnego cienia, żadnej bariery. W filmach tych ukazano dwa różne światy. To wielki przełom w myśleniu o osobach z niepełnosprawnością. Sama wychowana zostałam w ośrodku dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną i choć nie był to ośrodek represyjny, dzisiaj w tym samym miejscu zupełnie inaczej podchodzi się do podopiecznych. W Polsce także dokonują się wielkie mentalne przemiany; ta tendencja daje nadzieje na przyszłość.

Nie jest to jednak w żadnej mierze film edukacyjny. Tak samo jak niczego się tu nie załatwia, nie ma ukrytej kampanii społecznej. „Vincent chce nad morze” to,  jak podkreślają wszyscy po premierze prasowej, ciepła, lekka i kolorowa opowieść o spełnianiu marzeń. To przepiękne scenerie malowniczych Alp i symboliczne docieranie na szczyty.

Bohaterowie filmu
Bohaterowie filmu "Vincent chce nad morze", fot.: mat. prasowe Aurora Films

Mimo poważnego tematu mamy w filmie wiele śmiechu, zabawy i niefrasobliwości. Jednak tiki i „szalone” zachowania bohaterów  wcale tak bardzo nas nie śmieszą i – co najważniejsze – nie ośmieszają bohaterów.

Bardzo wysoki jest też poziom gry trójki młodych aktorów. Ktoś nazwał odgrywane przez nich role „mądrym aktorstwem”; wykreowane postacie są bowiem pełnokrwiste i wiarygodne psychologicznie. Pokazują prawdziwe emocje, które zostały perfekcyjnie zagrane w codziennych sytuacjach, ale też i niecodziennych… bo nie zawsze ucieka się z ośrodka.

Otwartość jako punkt wyjścia

Jest w tym filmie wiele radości. Zero cierpiętnictwa. Niepełnosprawność to nie wyrok, trzeba tylko znaleźć sposób, aby z nią funkcjonować, a nawet wychodzić jej naprzeciw – przekonuje nas produkcja.

Trójka bohaterów podczas wyprawy w Alpy
Vincent, Marie i Aleksander podczas górskiej wyprawy, fot.: mat. prasowe Aurora Films

Na plan pierwszy zdecydowane wysuwa się rola Vincenta granego przez Floriana Davida Fitza, który jest jednocześnie scenarzystą filmu.

- Zima to zwykle dla aktora czas, kiedy ma mniej pracy, a co za tym idzie – więcej wolnego czasu. Kilka lat temu, po kilku tygodniach bez pracy, wpadłem na pomysł, aby napisać coś, w czym kiedyś mógłbym zagrać. Przypomniałem sobie o moim nauczycielu ze szkoły teatralnej w Bostonie, który chorował na zespół Tourette'a. Podczas pierwszych zajęć stanął przed nami i zwyczajnie opowiedział nam o swojej chorobie. Jego otwartość była dla mnie punktem wyjścia przy pisaniu scenariusza – wyznał Fitz.

Kto dojdzie do morza 

- W mojej rodzinie miałem przypadek, że córka powiedziała w końcu swojej matce alkoholiczce, by ta przestała oczekiwać od niej pomocy. To, czy zechce żyć, czy zapije się na śmierć, to tylko i wyłącznie jej decyzja i nikt jej za nią nie podejmie. Żyjąc z bliską osobą najtrudniej jest zdać sobie sprawę, że jeśli ona nie wykona pierwszego kroku sama, to my nie jesteśmy w stanie jej pomóc, nawet siłą. Vincent w końcu orientuje się, że nie może walczyć za dziewczynę – opowiedział aktor.

Chodzi tutaj o relację z Marie, w której bohater zaczyna powielać swoją relację z matką, ale wyrywa się z tej emocjonalnej pułapki bardzo dzielnie, kiedy pojmuje całym sobą istotę życia. Nie może też walczyć za ojca, jak nie mógł walczyć za swoją matkę. Może jednak walczyć o siebie – i tego dokonuje.

Tytułowe dojście do morza to symbol pokonania barier odgradzających bohaterów od świata, ich uprzedzeń i frustracji. Vincent, który przez lata nie umiał zaakceptować siebie, bo bardzo chciał spełnić nierealne oczekiwania matki i ojca, pod koniec filmu staje się innym człowiekiem. Choroba pozostała, ale on, gdy dotarł do celu swojej wędrówki, nie był już taki sam. Zmienił się też jego ojciec. Nie sam z siebie, tylko dzięki przemianie syna. Obserwujemy więc odwrócenie ról – to my, osoby z niepełnosprawnością, mamy zrobić pierwszy krok, aby ludzie wokół nas zaczęli się zmieniać.


"Vincent chce nad morze", reż.: Ralf Huettner
Niemcy 2010, 96 min.
Dystrybucja: Aurora Films
Premiera: 27 września 2013 r.
Obejrzyj zwiastun filmu w serwisie Youtube


Aurora Films - logoUwaga! Dla Czytelników portalu www.niepelnosprawni.pl dystrybutor Aurora Films przygotował 10 podwójnych zaproszeń na przedpremierowy pokaz filmu „Vincent chce nad morze” do Kina Praha przy ul. Jagiellońskiej 26 w Warszawie.

Pokaz odbędzie się 25 września (środa) o godz. 18.30. By zdobyć jedno z zaproszeń, wystarczy wziąć udział w konkursie, który startuje we wtorek (10.09.2013) o godz. 16.30.

Aby wziąć udział w konkursie, wystarczy odpowiedzieć na pytanie:

Z jakim schorzeniem zmaga się Vincent, główny bohater filmu?

10 pierwszych osób, których poprawne odpowiedzi trafią na skrzynkę e-mailową: redakcja@niepelnosprawni.pl, otrzyma podwójne zaproszenia. Zwycięzcy (i tylko oni) zostaną powiadomieni mailowo. Zaproszenia do odbioru w siedzibie redakcji portalu. Więcej w regulaminie konkursu.

KONKURS ZAKOŃCZONY
 

Komentarz

  • film
    marek
    19.01.2014, 13:39
    Polecam naprawdę :) Zapraszam: zatychconamorzu.end.pl

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas