Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Osobisty asystent – jedyna szansa na realizowanie się w życiu

31.01.2006

Niedawno skończyłem studia i chciałbym podzielić się swoimi doświadczeniami z innymi. Chciałbym, aby głos osoby z dużymi ograniczeniami ruchowymi był istotny dla szerszego grona, choruję na MPD. Nadrzędną sprawą przy doborze uczelni była szansa na uzyskanie opiekunów, dzięki którym normalnie studiowałbym jak inni oraz uczestniczył w zajęciach, niestety nie udało mi się tego osiągnąć. Główną przyczyną była niewielka ilość chłopaków na moim kierunku – pedagogika opiekuńczo-wychowawcza. Nie uważam jednak, że czas studiowania trybem indywidualnym był czasem straconym.

Chyba największym ograniczeniem indywidualnego nauczania jest niewielka szansa na gromadzenie doświadczeń praktycznych. Nadrzędnym celem osoby uczącej się – szczególnie studiującej, zawsze powinno być korzystanie z nabywanych informacji. Chociaż od początku szkoły podstawowej uczyłem się systemem indywidualnym, to dopiero przy studiach odczułem brak ćwiczeń praktycznych. Uważam, że to jest szczególnie istotne przy kierunkach pedagogicznych, gdzie uczy się studentów jak należy oddziaływać na drugiego człowieka. Nierzadko byłem rozgoryczony, że z przyczyn niezależnych, nie dane mi było sprawdzić się w roli pedagoga. Na uczelni byłem jedynie parę dni w semestrze. Chciałbym, aby na uczelni osoby z podobnymi ograniczeniami, miały większą szansę wykazania się. Dostrzegałbym tu dokonującą się w sposób naturalny rewalidację sprawnych inaczej, gdyż nigdzie indziej nie udowodniłoby się im, że pomimo posiadanych ograniczeń należy, a nawet trzeba, odpowiednio przygotować się do pełnienia określonych ról społecznych. Dostrzegając, że brakuje mi doświadczeń praktycznych chętnie szukałem dróg zastępczych – np. oglądałem filmy dokumentalne odnoszące się do problematyki pedagogicznej. Niniejszym sposobem dowiedziałem się, że chciałbym w przyszłości pomagać osobom będących w potrzebie.

Cały czas byłem przekonany, że niedługo spełnię swoje oczekiwania dotyczące studiów, chciałem nauczyć się samodzielności. Dzięki samej nadziei poczyniłem spore postępy w samoobsłudze, przede wszystkim w przebieraniu się i w toalecie. Szkoda jedynie, że działania uczelni w poszukiwaniu opiekunów ograniczyły się głównie do jednego semestru. Dostrzegając to, szukałem również pomocy w ośrodkach społecznych. Najbardziej MOPS chciał mi pomóc, oferując dochodzącą osobę, równocześnie odpracowałbym to jako ich wolontariusz, szczyt szczęścia. Brakowało niestety stałego opiekuna. Chociaż nie potrzebuję całodziennej opieki, to nie obarczyłbym sobą jednego człowieka.

Często słyszałem opinię o studiach, że należą do najlepszych okresów w naszym życiu. Cieszyłem się, gdy je rozpoczynałem, że nareszcie będę miał częstszą styczność z grupą rówieśniczą, w szkole ograniczała się głównie do różnych uroczystości. Częściej bywałem na uczelni w pierwszych dwóch latach, dowoził mnie Ojciec. Nawet gdy częściej przyjeżdżałem, to już odczuwałem niedobór codziennych spotkań towarzyskich. Jedynie przy codziennym przebywaniu na uczelni bardziej przybliżyłbym się do innych. Na szczęście od pierwszego roku zaprzyjaźniłem się z paroma osobami, dzięki którym udawało mi się zbierać notatki. Często spotkania towarzyskie odbywały się przy Tacie, co niestety stwarzało pewien dystans. Normą obyczajową jest, że człowiek inaczej zachowuje się przy starszej od niego osobie.

Oczywiście byłbym nierzetelnym studentem, gdybym nic nie napisał o gronie pedagogicznym. Szczególnym upodobaniem cieszyli się u mnie pedagodzy, którzy dawali mi czas na spokojne wypowiedzenie. Szanuję ich za jedno: podchodzili do mnie jak do normalnego studenta, gdyż naprawdę chcieli sprawdzić, czy jestem dobrze przygotowany z ich przedmiotu. Na uczelnię dostałem się przy drugim podejściu, gdyż nie wiedziałem, że przysługuje mi tłumacz podczas kwalifikacji. Nie wszyscy wykładowcy byli tak otwarci na moje problemy. Przykrym doświadczeniem było pytanie egzaminatora: czy jestem świadomy – sam nie wyglądał na takiego człowieka. Inna osoba chciała obniżyć mi ocenę, gdyż nie chodziłem na wykłady i ćwiczenia. Nie dostrzegała, że bardzo tego pragnąłem.

Dość powszechna jest opinia, iż aby taki człowiek przebił się wśród sprawnych absolwentów, powinien przynajmniej posiadać dwa fakultety. Dla przyszłego pracodawcy ważniejsze jest nasze doświadczenie i dyspozycyjność. Dla szerszej grupy chorych studentów problemem jest szukanie w czasie studiów pracy, z przyczyny ograniczeń czasowych i ruchowych. Dla nich już nauka na wyższej uczelni jest dużym przedsięwzięciem. Jeszcze do niedawna panowało przekonanie, że najlepszą formą pracy dla nas jest udzielanie się przez Internet. Pomimo, że nie neguję potrzeby takiego udzielania się, to coraz częściej dostrzega się konieczność stworzenia nam warunków do aktywności na otwartym rynku pracy – inaczej ogranicza się osobom z naruszoną sprawnością dostęp do szerszych grup społecznych.

Sądzę, że bez potrzebnych przemian dotyczących poprawy sytuacji osób chorych, nigdy się nie spełnię. Szczególnie chodzi tu o większą szansę na pozyskanie asystenta dla osób z dużymi ograniczeniami fizycznymi czy przystosowanie stanowisk pracy do ich naruszonych czynności. Niniejsze działania są istotne zwłaszcza w chwili, gdy trzeba dostosować się do standardów unijnych, gdzie nauczanie takich osób przyczynia się do ich zatrudnienia. Największa wartość nauczania jest dopiero wówczas cenna, gdy dobrze przygotujemy się do samodzielności ekonomicznej. Jeśli chodzi o uczelnię, to należy skorzystać z doświadczeń szkół integracyjnych, gdzie zatrudnione są osoby pomagające takim dzieciom przy czynnościach samoobsługowych. Indywidualne nauczanie należy stosować jedynie w ograniczonych przypadkach. Powinno się szybko odstąpić od filantropijnego charakteru opieki, gdzie do czuwania nad chorą osobą nie podchodzi się jak do normalnej pracy. Chciałbym jeszcze powrócić w progi uczelniane – pragnąłbym być terapeutą. Dotychczas posiadam jedynie czysto teoretyczną wiedzę.

Niedawno gdy czytałem „Pielgrzyma” - Paula Coelho, spodobało mi się porównanie człowieka cierpliwie dążącego do celu – do wędkarza. Analogicznie jak on, cierpliwie czekam na chwilę, gdy z nurtu życia będę mógł czerpać to, czego najbardziej pragnę, być człowiekiem niezależnym i odpowiedzialnym. Dochodzę już niestety do okresu, gdy rodzice nie są w stanie sprostać moim oczekiwaniom, choćby nawet chcieli. Chętnie włączyłbym się w działania określonej grupy osób odnoszące się do sprawy opieki. Wszędzie szukam nadziei. Nie chciałbym, aby dyplom oznaczał dla mnie końca, inaczej czas i wysiłek rodziców oraz grona pedagogicznego byłby zniweczony. Często słyszę, jak inni dziwią się, czemu nie chcę studiować w rodzinnym mieście Olsztynie? Oczywiście jest to prawda, lecz najbardziej zależy mi na usamodzielnieniu się. Nie chciałbym po prostu czuć się człowiekiem niespełnionym. Obiecuję, że gdy odnajdę opiekunów, to oddam siebie innym...

Autor: Adam L. (pełne dane i kontakt do wiadomości redakcji)

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas