Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Milion pomysłów na minutę

08.11.2012
Autor: Beata Rędziak
Źródło: inf. własna

Od zawsze zamieniała dom w wybieg dla modelek: zabierała mamie szpilki, przebierała się i robiła makijaż. Przed obiektywem aparatu czuje się jak ryba w wodzie, a profesjonalne sesje zdjęciowe były jej marzeniem od dzieciństwa. Jak sama mówi, jest dowodem na to, że wystarczy chcieć.

- Nie byłoby w tym pewnie nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jestem osobą niepełnosprawną i od urodzenia choruję na artrogrypozę – mówi 19-letnia Sylwia Gajewska z Ciechanowa. Wrodzona sztywność stawów objawia się przede wszystkim przykurczami mięśni w całym ciele. W leczeniu kluczowa jest fizjoterapia i stała rehabilitacja.

Sesja fotograficzna Sylwii Gajewskiej
Sesja fotograficzna Sylwii Gajewskiej

Mama zawsze była dla Sylwii dużym wsparciem, mobilizowała ją i zachęcała, by realizowała swoje marzenia. W ten sposób nastoletnia Sylwia zapisała się do banku twarzy i założyła konto na portalu dla modelek – i tak to się zaczęło. – Moja przygoda z fotomodelingiem trwa od 2009 r.; gdy miałam 16 lat, postanowiłam urzeczywistnić marzenia. Po kilku tygodniach znalazłam się w rękach profesjonalnego fotografa i pozując, stanęłam przed obiektywem aparatu – opowiada Sylwia.

Motylem być

Do tej pory ma za sobą sześć profesjonalnych sesji zdjęciowych, jednak najbardziej pamięta tę, w której stała się motylem. – Miałam bardzo kolorowy makijaż, a do ubrania przyczepione skrzydła. Czułam wtedy, że nie ma żadnych barier – wspomina. Zazwyczaj sama wykonuje makijaż do swoich sesji, ale przy tamtej okazji skorzystała z pomocy wizażysty z teatru Buffo.

Często otrzymuje propozycje od fotografów z całej Polski, ale przeszkodą są odległość i obowiązki. Sylwia od tego roku rozpoczęła studia ekonomiczne w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Ciechanowie, choć raczej nie zamierza na stałe zawodowo wiązać się z ekonomią. – Myślę, że studia nie staną mi na przeszkodzie w dalszej realizacji mojej pasji. Zawsze znajdę czas na to, co kocham i co sprawia mi ogromną radość. Sama o sobie mówi, że jest osobą z milionem pomysłów na minutę i ma nadzieję, że kiedyś zrealizuje choć część z nich.

Jedna z sesji Sylwii Gajewskiej
Sesja fotograficzna Sylwii Gajewskiej

Potwierdza to Aleksandra Kruk, przyjaciółka Sylwii od ponad dwunastu lat. – Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, gdy myślę „Sylwia”, to, że jest miła i otwarta na to, jaka sama jest i jacy są inni. Nigdy nie przejmowała się, że jest jak jest i dążyła do tego, czego chciała i o czym marzyła. Jest pełna pomysłów, zwariowana – opowiada przyjaciółka Sylwii.

Poznały się w szpitalu, razem przeżyły wiele trudnych, ale też dobrych chwil. Sylwia od urodzenia leczy się w Centrum Zdrowia Dziecka. – Ten szpital stał się moim drugim domem, poznałam tam wiele ludzi i zaprzyjaźniłam się z nimi, utrzymujemy kontakt do dziś. Niezależnie od tego, co ich w życiu spotkało, mają w sobie mnóstwo pozytywnej energii, zapału do życia i potrafią uśmiechać się jak mało kto, ale też zarażać tym innych. My  nawzajem nie widzimy w sobie niepełnosprawności – mówi Sylwia. Mocno utożsamia się z osobami z niepełnosprawnością, imponuje jej, że pomimo trudności i upadków podnoszą się i idą dalej silniejsi.

Zobaczyć świat inaczej

Sama o sobie nie myśli w kategoriach: niepełnosprawna, chora, inna. – Jestem taką samą dziewczyną, jak każda 19-latka. Uwielbiam dobrze się bawić, spotykać z przyjaciółmi i poznawać nowych ludzi, chodzić na zakupy, malować się i dobrze wyglądać. Mam takie same marzenia, uczucia i pragnienia jak każda osoba. Wizualnie może różnię się od ludzi, ale to sprawia, że na swój sposób jestem wyjątkowa – mówi, śmiejąc się. – Nie uważam, że powinnam zamknąć się w czterech ścianach i czuć się gorsza. Choroba nie utrudnia mi realizacji marzeń; wręcz przeciwnie – determinuje mnie do działania i realizacji celów. Jestem dowodem na to, że nie należy się poddawać – mówi Sylwia. Nie obwinia nikogo za to, jaka jest. Uważa, że dzięki chorobie patrzy na ludzi i świat trochę inaczej. Wie, że w życiu najważniejsze nie są pieniądze czy popularność, ale przyjaźń, miłość, rodzina oraz akceptacja innych takimi, jacy są, ale przede wszystkim – samej siebie, bez względu na to, co mówią inni.

Modeling jest dla niej innym światem, w którym fascynuje ją to, że znika szara rzeczywistość, a pojawia się coś nowego. – Stojąc przed obiektywem aparatu, czuję jak wszystkie bariery znikają, że mogę być sobą lub przemienić się w kogoś, kim na co dzień nie jestem. Przygoda z modelingiem pozwoliła mi przede wszystkim stać się bardziej pewną siebie,  odważną i otwartą. To jest także próba pokazania ludziom, że warto mieć marzenia,  że osoba chora też może wiele osiągnąć, realizować się i brać z życia garściami – przekonuje.  Sama też amatorsko fotografuje, lubi eksperymentować z kolorami. Interesuje się grafiką komputerową i nie wyklucza, że w przyszłości się jej poświęci.

Krok do przodu

Sylwia nie była zupełnie wolna od obaw, że nikt nie będzie chciał fotografować niepełnosprawnej dziewczyny, a reakcje ludzi będą negatywne. Jednak chęć przeżycia czegoś nowego, sprawdzenia własnych sił i pokazania, że bariery są tylko w naszych głowach, była silniejsza. To pozwoliło jej na zrobienie kroku do przodu i przełamanie stereotypów.

– Ludzie wcale nie reagują negatywnie. Od początku mam wsparcie wielu przyjaciół, ale też tych, których nawet nie miałam okazji poznać w rzeczywistości, a jednak kibicują mi, za co bardzo im dziękuję – mówi.

–  Jestem chyba szczęściarą, ponieważ nigdy nie miałam przykrych sytuacji z powodu mojej niepełnosprawności i mojej pasji. Może dlatego, że jestem osobą bardzo kontaktową, szybko się aklimatyzuję i łatwo nawiązuję przyjaźnie. Nawet jeśli ktoś oceni mnie najpierw po wyglądzie, szybko przekonuje się, że mimo choroby nie różnię się w niczym od innych dziewczyn. Nie lubię litości i specjalnego traktowania. To, jak jesteśmy widziani przez innych, w dużej mierze zależy od nas samych i tego, jak my postrzegamy własne „ja”. Od początku czuję wsparcie bliskich i znajomych, którzy podziwiają mnie za odwagę i pogodę ducha – dodaje.

Niepotrzebny mi totek

Na swoim blogu pisze o tym, jak odbiera rzeczywistość i podchodzi do świata. – Tutaj dzielę się z innymi moją siłą i wiarą w to, że nie ma rzeczy niemożliwych, zarażam optymizmem i radością, którą można czerpać z życia mimo wszystko – mówi. Takiego właśnie zwyczajnego podejścia do szczęścia i umiejętności dostrzegania go w tym, co dzieje się tu i teraz nauczyła ją mama.

Sesja fotograficzna Sylwii Gajewskiej
Sesja fotograficzna Sylwii Gajewskiej

– Cieszę się z dobra, które mnie spotyka, nawet z tego, że ktoś nieznajomy się do mnie uśmiechnie, z tego, że udało mi się spełnić swoje marzenia, że jest ładna pogoda i że kogoś z moich przyjaciół spotkało coś dobrego. Nie potrzebuję ogromnej wygranej w totka, żeby być szczęśliwą. Pieniądze w dzisiejszych czasach są bardzo potrzebne, lecz nie zapewniają nam pełni szczęścia, bo prawdziwych przyjaciół nie da się kupić. Myślę, że szczęście jest zawsze tam, gdzie człowiek je widzi i potrafi dostrzec – konkluduje. Szczęście dla Sylwii to też jej pasja, to dobrze spożytkowany czas na słuchaniu muzyki i zabawie z przyjaciółmi.
Na razie fotomodeling jest dla niej zabawą i odskocznią od rzeczywistości, ale chciałaby w przyszłości związać z nim swoje zawodowe życie. – Chcę w ten sposób mówić innym, że nie wolno rezygnować z marzeń, bo one dają możliwość rozwoju, poznawania nowych ludzi i miejsc. Ludzie bez marzeń są biedni. Każdy powinien dać sobie szansę i dążyć do tego, aby rzeczy niemożliwe stały się możliwe – mówi Sylwia.

Chciałaby zaapelować do wszystkich, aby wychodzili z domu, nawiązywali nowe znajomości i nie pozwolili, żeby choroba była górą. –  Zaakceptujcie ją i nauczcie się z nią żyć, czerpiąc z życia jak najwięcej, bo to, jak widzą nas inni, zależy tylko od nas samych i naszego nastawienia.  „W życiu nie chodzi o to, by przeczekać burzę, ale o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu”. Bardzo lubię ten cytat i mogę powiedzieć, że jest on moją dewizą. W życiu nie chodzi o to, aby poddać się, kiedy tylko los przynosi coś złego. Nie sztuką jest się poddać, sztuką jest się podnieść i stanąć oko w oko z przeciwnościami losu. A co do przyszłości… czas pokaże – kończy tajemniczo Sylwia.
 

Komentarz

  • Podziwiam i dziękuję
    Marta Wiącek
    07.10.2016, 11:45
    Brawo Sylwia! Jesteś wspaniałą i silną dziewczyną - tak trzymaj! Dziękuję za Twą historię, która jest natchnieniem dla wielu osób niepełnosprawnych, jak również i dla mnie - osoby ze schorzeniem artrogrypoza. Sylwuś, pozdrawiam serdecznie Ciebie i wszystkich czytelników tego portalu.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas