Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Czy diwa operowa może być niewidoma?

01.06.2005

Ewa Lewandowska pomimo pogłębiającej się wady wzroku wierzy, że kiedyś dostanie główną rolę w przedstawieniu operowym. Ta 22-letnia studentka drugiego roku na wydziale wokalno-aktorskim w bydgoskiej Akademii Muzycznej jest zdolna i niezmiernie pracowita. Pierwszy rok studiów ukończyła z najwyższą średnią. Jednak czy choroba, na którą cierpi, może pokrzyżować jej plany?

Ewa śpiewa sopranem spinto, jest atrakcyjna, ma niebieskie oczy, blond włosy, zgrabną sylwetkę. Kiedy wychodzi na estradę, nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, że ta dziewczyna prawie nic nie widzi.

Choroba Stargardta, czyli genetyczne zwyrodnienie siatkówki oka, to przypadłość, na jaką Ewa zapadła w wieku 9 lat. "W szkole siedziałam zwykle w ostatniej ławce, dużo rozmawiałam z koleżankami, za co obrywałam od nauczycielek. Nagle - z dnia na dzień, z tych ostatnich ławek przestałam cokolwiek widzieć" - opowiada. "Przesiadłam się więc do przedostatniej, potem jeszcze bliżej tablicy, w końcu do pierwszej".
Wtedy zaczęły się wędrówki od lekarza do lekarza, a potem wiele miesięcy spędzonych w szpitalu dziecięcym. Lekarze długo nie potrafili postawić diagnozy. W końcu po rocznym pobycie w bydgoskim szpitalu zapadł wyrok: choroba Stargardta - a to oznacza, że wzrok będzie się pogarszał, aż do całkowitej jego utraty.

Ośrodek dla niewidomych

Wraz z utratą wzroku narastały kłopoty w szkole, Ewa bardzo chciała zostać w swojej podstawówce, okazało się jednak, że nauczyciele nie byli na to przygotowani. W szóstej klasie przeniosła się więc do bydgoskiego ośrodka dla niewidomych. Później próbowała dostać się do "normalnego" liceum - prawie się udało, ale koniec końców musiała wrócić do ośrodka - przez historyka, który nie chciał dostosować do jej potrzeb formuły egzaminowania uczniów.
Ośrodka nie wspomina dobrze, twierdzi, że tam się podcina skrzydła każdemu, kto chce się wychylić. Pamięta, że jak pokazywała ją regionalna telewizja, wychowawcy bardzo złośliwie to komentowali. Kpili przy całej klasie: "Gwiazda Lewandowska do tablicy" - wspomina. Mimo wszystko nie odeszła z ośrodka, ponieważ stamtąd było blisko do szkoły muzycznej - zagryzła więc zęby, żeby zrealizować swoje marzenia.

Zaczęło się od Ciechocinka, a na czym się skończy?

Dziecięcy festiwal w Ciechocinku był początkiem - Ewie przypadła Kasia Stankiewicz - wokalistka Varius Manx, zaśpiewały razem jeden z największych wówczas polskich hitów. Poznała i miała okazję pracować z Czesławem Majewskim, Hanną Banaszak, Michałem Bajorem. Spotkała też aktorkę i piosenkarkę Lidię Stanisławską, która namówiła jej mamę, aby dziewczynka szkoliła głos. - Do szkoły muzycznej dostałam się za pierwszym podejściem - mówi Ewa. - Po pierwszych lekcjach już wiedziałam, że to jest to, co chcę w życiu robić. Dziewczyna wszystkiego uczy się ze słuchu - koleżanki czytają i nagrywają jej na taśmy magnetofonowe podręczniki szkolne.

Egzaminy na wymarzone studia

Dla Ewy dzień egzaminu na studia miał bardzo nieprzyjemny początek - została okradziona, kiedy szła na uczelnię. Nie powiadomiła od razu policji ponieważ rozpoczęły się egzaminy i nie było na to czasu. Po egzaminie ze śpiewu dowiedziała się, że złodzieje wszystko zwrócili. - W dokumentach przeczytali, że jest niedowidząca.

Dostała się na studia, dziś jest na II roku. Występuje też w zespole jazzowym. Na wszystkie zajęcia chodzi z psem przewodnikiem - czarnym labradorem Klemo. Klemo oprócz tego, że jest maskotką całego jej wydziału, zyskał również sympatię wykładowców. Jeden z nich, kiedy na koniec roku Ewa przyszła po wpis do indeksu, zapytał: "A gdzie jest indeks Klemo?" - On nie ma indeksu, ale mu wyrobię - zażartowała Ewa. - Gdybym ja miał czekać, aż wy coś zrobicie... - powiedział profesor, po czym wręczył zdziwionej dziewczynie certyfikat zakończenia kursu filozofii dla studenta-labradora Klemo.

Ewa marzy o scenie

"I jest to marzenie jak najbardziej do spełnienia - twierdzi jej nauczycielka - Ewa ma wiele rzeczy z natury: naturalnie postawiony głos, naturalny dobry oddech śpiewaczy". Jednak tak słaby wzrok może przeszkodzić w poruszaniu się na scenie dodaje inna.
Dziś Ewa widzi tylko kontury i kolory, ale i tak wie swoje: "kiedyś zaśpiewam jedną z głównych operowych ról. Na razie jednak, zaraz po studiach, chcę zdać na kolejne, podyplomowe, najlepiej za granicą. Na pewno mi się uda!"

Opracowanie: Kamila Jarmołowska
Źródło: metro.gazeta.pl, 25 maja 2005 r.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas