Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Wziąć się w garść i zrobić pierwszy krok

23.02.2005

Prezentujemy fragment audycji radiowej dla osób niepełnosprawnych "Tacy sami" emitowanej w Radiu Kaszebe.

Wywiad z Markiem Pienczynem z Redy, koordynatorem Fundacji Aktywnej Rehabilitacji w województwie pomorskim, prezesem Wejherowskiego Klubu Sportowego Niepełnosprawnych TOP-SPIN, propagującego tenis ziemny na wózkach oraz członkiem zarządu Polskiego Związku Tenisa Ziemnego na Wózkach, a także czynnego zawodnika w tej dziedzinie. Wielokrotnie nagradzanego za działalność na rzecz niepełnosprawnych.


Wysłuchaj wywiadu (.mp3)

Michał Walkusz: Jak wyglądało Pana życie przed wypadkiem?
Marek Pienczyn: Uległem wypadkowi w dosyć młodym wieku - miałem 25 lat, ale już pracowałem zawodowo, byłem żonaty, a mój syn w chwili wypadku miał 5 lat. Byliśmy na tzw. dorobku.

MW: Czy miał Pan chwile zwątpienia, gdy Pana życie uległo nagłej zmianie?
MP: Tak, oczywiście. Dwa miesiące spędziłem na intensywnej terapii. Przez pierwszy okres nie wiedziałem w ogóle, co się ze mną dzieje, ale kiedy już dowiedziałem się, że niestety moje życie ulegnie zmianie, że już nigdy nie będę chodził, przeżyłem silną depresję. Do tego stopnia, że nawet chciałem, aby nasze małżeństwo się rozpadło, żeby żona znalazła innego partnera życiowego. Rodzina nie chciała jednak o tym słyszeć. I nadal jesteśmy razem.

MW: Jak doszło do tego wypadku i co się tego feralnego dnia wydarzyło?
MP: Wypadek miałem 19 maja 1993 r. Pracowałem w zakładzie energetycznym. Była poważna awaria na linii średniego napięcia - ok. 15 tys. volt. W momencie, kiedy wchodziłem na słup musiałem się przepiąć na konstrukcji i wtedy zostałem porażony prądem. Spadłem z ok. 10 m.

MW: Czym jest dla Pana w tej chwili niepełnosprawność?
MP:
Dla mnie niepełnosprawność to tylko inny sposób poruszania. Kiedyś chodziłem, teraz jeżdżę, ale jeżeli chodzi o psychikę wszystko pozostało na swoim miejscu. Jeśli ktoś był przed wypadkiem wesoły, pogodny czy pracowity, to będzie taki sam jako osoba niepełnosprawna. Tylko na życie patrzy się nieco inaczej, z innej perspektywy.

MW: Co oznacza dla Pana pojęcie tolerancji?
MP:
W Polsce w ostatnich latach wiele się zmieniło. Także tolerancja, która jest większa i to nie tylko w stosunku do osób niepełnosprawnych.
Wydaje mi się, że bez względu na to, czy ktoś jest osobą sprawną czy niepełnosprawną musi sobą coś reprezentować, być dobrym człowiekiem, a wtedy wszelkie różnice się zacierają. Bez względu na to, czy ktoś chodzi o kuli, albo nie widzi. Poza tym musimy odpowiadać za swoje czyny, wtedy ludzie nas inaczej postrzegają. Jeżeli obserwują, że ktoś sobie dobrze radzi, jest aktywny zawodowo, nie jest osobą, która bez przerwy narzeka i użala się nad sobą, nad swoją niepełnosprawnością i nad swoim losem, to wtedy traktują nas normalnie, jak każdego innego człowieka.

MW: Czy mimo wszystko spotkał się Pan z przejawami nietolerancji?
MP:
Parę razy w moim życiu zdarzyły się różne dziwne sytuacje, chociaż muszę powiedzieć, że na początku ja sam wobec siebie nie byłem tolerancyjny. Bałem się np. wyjść na ulicę, wejść w środowisko osób pełnosprawnych. Do tego trzeba było dojrzeć, wziąć się w garść, aby zrobić ten pierwszy krok. Nawet spotkanie z przyjaciółmi, którzy znali mnie przed wypadkiem było dla mnie bardzo trudne. I myślę, że nie tylko dla mnie - niektórzy nie wiedzieli jak zadać jakieś pytanie. Przez to trzeba przejść.
Parę razy spotkałem się z nietolerancją, ale wtedy mówię "trudno". Jeśli ktoś nie lubi osób niepełnosprawnych, to trudno go przekonać. Mam nadzieję, że tacy ludzie dojrzeją jednak z czasem do tego, aby akceptować wszystkich, a nie tylko pełnosprawnych.
W sumie były to nieliczne wypadki, o wiele więcej było dobrych kontaktów i wolałbym o tym rozmawiać.

MW: Ludzie wyrobili sobie wiele różnych stereotypów na temat osób niepełnosprawnych. W jaki sposób można je zmienić?
MP:
Tutaj ważna jest postawa samych niepełnosprawnych. Bardzo często sam spotykałem się u nich z postawa roszczeniową, podczas gdy zbyt mało pracy i wysiłku wkładane było w to, aby samemu się jak najbardziej usamodzielnić. Generalnie swoją własną postawą i swoim postępowaniem można przełamywać bariery, nie tylko architektoniczne, ale psychiczne.

MW: Czym się Pan obecnie zajmuje i jak spędza czas wolny?
MP:
Od pięciu lat pracuję w Urzędzie Miasta Gdyni w samodzielnym Referacie ds. Osób Niepełnosprawnych. Oprócz tego jestem koordynatorem Fundacji Aktywnej Rehabilitacji na województwo pomorskie. Fundacja ta zajmuje się ludźmi po urazach rdzenia kręgowego. My, jako instruktorzy na wózkach uczymy osoby, które są świeżo po wypadku normalnego funkcjonowania, życia w swoim środowisku, samoobsługi, a poza tym propagujemy zajęcia sportowe na różnego rodzaju obozach sportowych, obozach aktywnej rehabilitacji. Organizujemy też kursy komputerowe dla tych osób, aby mogły się przekwalifikować, gdyż w związku z niepełnosprawnością większość z nich nie może wykonywać poprzedniego zawodu.
Fundacja ma zasięg ogólnopolski i działa od 15 lat. Przez nasze ręce przewinęło się więc już wiele osób po wypadkach. Jestem też sportowcem niepełnosprawnym, od sześciu lat gram w tenisa ziemnego na wózkach. Mamy swój klub, gdzie z przyjaciółmi trenujemy, jeździmy na zawody i to nie tylko te o zasięgu ogólnokrajowym, lecz także na zawodu międzynarodowe. Nasz klub ma już kilka sukcesów. Tydzień mamy bardzo wypełniony - treningi, zajęcia, praca, życie rodzinne. Czasami cieszę, kiedy jest jakiś wolny weekend, bo mogę więcej czasu poświęcić rodzinie.
 
MW: Jaką przewagę ma Pana zdaniem zatrudnienie nad przebywaniem na rencie inwalidzkiej?
MP:
Każda osoba, bez względu na to, czy to jest sprawna osoba czy niepełnosprawna nie powinna siedzieć w domu i nic nie robić. Ktoś, kto siedzi w domu i tylko przełącza kanały telewizyjne uwstecznia się lub stoi w miejscu, podczas gdy inni idą do przodu. Poza tym praca jest pewną forma rehabilitacji. Pomijam dochody, które są przeważnie większe od renty w Polsce. Ktoś, kto pracuje, płaci podatki, nie jest na utrzymaniu państwa. Ktoś kto pracuje musi się zorganizować, aby wypełnić wszystkie swoje zadania społeczne. Poza tym praca oznacza kontakt z ludźmi. Można powiedzieć, że podejmując pracę rozwijamy się.

MW: Co Pan uważa za swój największy sukces?
MP:
Cały czas myślę, że największy sukces jest przede mną. A z tego, co wydarzyło się do tej pory? Przede wszystkim to, że zacząłem normalnie funkcjonować. Że moja rodzina się nie rozpadła i że zacząłem pracować. To jest wielki sukces. Tutaj moja była firma pomogła mi - zatrudniła mnie ponownie i pomogła przy budowie windy czy zakupie pierwszego aktywnego wózka. Fakt, że zacząłem uprawiać sport jest moim osobistym sukcesem, gdzie jeszcze wiele mam do zrobienia.

MW: Warto wspomnieć o wyróżnieniach i nagrodach, które otrzymał Pan z rąk prezydenta Polski i burmistrza Wejherowa, chciałbym, ze Pan o tym opowiedział.
MP:
W 2003 r. otrzymałem Brązowy Krzyż Zasługi za działalność na rzecz osób niepełnosprawnych, w 2004 r. otrzymałem medal Matki Teresy z Kalkuty od powiatowej społecznej rady powiatu kościerskiego oraz otrzymałem również wyróżnienie od starosty wejherowskiego. To są główne nagrody, z których jestem bardzo dumny.

MW: Czego dotyczy Pana największe marzenie?
MP:
Marzenie, ech! Jeśli chodzi o sport, to chciałbym się utrzymać w czołówce, przynajmniej w pierwszej dziesiątce w Polsce. Chciałbym też spróbować kilku nowych dyscyplin np. kolarstwo osób niepełnosprawnych, czyli rowery specjalnie przystosowane dla osób z dysfunkcją kończyn dolnych. Chciałbym też, żeby syn skończył liceum i dostał się na dobre studia. Moja żona niedawno skończyła studia, co było moim marzeniem. A poza tym - żyć sobie w miarę spokojnie, pracować i dalej działać na rzecz innych niepełnosprawnych.

MW: Jakie może Pan dać rady innym osobom niepełnosprawnym?
MP:
Jeżeli chodzi o osoby niepełnosprawne istnieje podział. Ktoś, kto urodził się jako osoba niepełnosprawna pewne rzeczy inaczej spostrzega. Najtrudniej jest chyba, jak ktoś zostaje osobą niepełnosprawną z dnia na dzień - ciężko jest się wtedy pozbierać. Cóż ja mogę takim osobom powiedzieć? Żeby się przede wszystkim nie załamywały. Będąc osobą niepełnosprawną można mieć życie wartościowe i ciekawe, można wiele rzeczy zobaczyć, wiele rzeczy spróbować, dotknąć. Można przeżyć życie w sposób godny. Wiem, że w Polsce bardzo trudno to osiągnąć ze względu na niskie renty, ale przynamniej trzeba próbować.

MW: Jakie jest Pana zdaniem podejście mediów do problemów niepełnosprawności?
MP:
Media teraz bardzo szeroko pewne sprawy komentują. W 2003 r., w trakcie Europejskiego Roku Osób Niepełnosprawnych, każde większe wydarzenie było komentowane. Ostatnio Odział Gdański PFRON wydawał wkładkę do "Dziennika Bałtyckiego", w której informował o swoich programach, o instytucjach, gdzie osoby niepełnosprawne mogą szukać pomocy czy skorzystać z różnego rodzaju refundacji. Powstały np. klasy integracyjne, co jest bardzo ważne dla dzieci niepełnosprawnych, bo nauczanie w domu ogranicza kontakty ze światem. Wiele rzeczy jest jeszcze do zrobienia. Wracające bariery architektoniczne, problem z przychodniami lekarskimi, które są jeszcze w dużej ilości nieprzystosowane dla osób niepełnosprawnych, a te osoby bardzo często potrzebują kontaktu z lekarzem. A z kolei każdy bank jest przystosowany. Na szczęście wchodzi ustawa, która mówi, ze do końca 2006 r. wszystkie zakłady opieki zdrowotnej będą musiały być przystosowane. To jest moja bolączka.

MW: A wydawałoby się, że szczególnie te instytucje powinny być najbardziej dostosowane...
MP:
Właśnie! Tego nie mogę do końca zrozumieć, bo w wielu miejscach uporano się z tym problemem - poczty, urzędy miasta, starostwa jakoś są dostosowane. Tutaj szybko zauważono ten problem.
Czasem wystarczy trochę dobrej woli dyrektora placówki, żeby wybudować podjazd, który ułatwi życie nie tylko osobom niepełnosprawnym, ale i osobom starszym, którym ciężko chodzić po schodach, czy matkom z dziećmi w wózkach.

MW: Czego radiosłuchacze Radia-Kaszebe mogliby panu życzyć na koniec naszej rozmowy?
MP:
Zdrowia, bo jak będzie zdrowie, to reszta sama przyjdzie. I spokoju w tej codziennej gonitwie za życiem doczesnym, żeby znaleźć moment wyciszenia, bo mam wrażenie, że życie z roku na rok jest coraz szybsze.

MW: A Pan czego chciałby życzyć radiosłuchaczom?
MP:
Także zdrowia przede wszystkim i żeby ich życie było bardziej spokojne wewnętrznie, żeby więcej czasu mieli dla dzieci. Zdrowia i spokoju.

Rozmawiał: Michał Walkusz, Radio Kaszebe 
Opracowanie: redakcja
Źródło: Radio Kaszebe

System Aktywnej Rehabilitacji

"Tacy sami" - nowa audycja radiowa dla niepełnosprawnych w Radiu KASZEBE (92,3 i 98,9 FM)

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas