Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Najważniejsze, że żyję – rozmowa z Martyną Wojciechowską

20.12.2004

Martyna Wojciechowska prowadziła 8 grudnia 2004 r. Galę kampanii edukacyjnej "Razem w szkole - czy naprawdę jesteśmy inni", w trakcie której wręczano nagrody uczniom za najlepszy film reklamujący integrację w szkołach.

Czy znalazłaś się na naszej integracyjnej imprezie z powodów osobistych?

Od czasu mojego wypadku samochodowego nie do końca czuję się osobą sprawną, i postanowiłam częściowo wycofać się z życia zawodowego. Przede wszystkim dlatego, że nie mam możliwości poruszać się "na 100%" przed kamerą telewizyjną - a projekt, który realizowałam w TVN, ewidentnie wymaga wysokiej sprawności fizycznej.
Kiedy jednak zaproszono mnie do udziału w projekcie realizowanym przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu przygotowanym przez Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji nie miałam żadnych wątpliwości, żeby przyjąć zaproszenie. Wiem, że moi lekarze powiedzą, że to karkołomny pomysł i, że powinnam raczej leżeć w domu, ale nie darowałabym sobie gdybym nie wzięła udziału w tym przedsięwzięciu, zwłaszcza ze względu temat akcji "Czy naprawdę jesteśmy inni?"
Dzisiaj mogę powiedzieć, że wiem, co to znaczy być o krok od tego, żeby zostać osobą niepełnosprawną. Jeszcze kilka miesięcy temu, jak wszyscy miałam swoje przemyślenia na temat niepełnosprawności. Jednak dopiero w momencie wypadku, kiedy okazało się, że mam złamany kręgosłup, a diagnoza lekarska nie została jeszcze do końca postawiona, stanęłam twarzą w twarz z tym problemem. Pierwsze pytanie, jakie pojawiło się w moje głowie, było: jak żyć? Jak się z tym pogodzić? Jak odnaleźć nowy pomysł na siebie? Co robić dalej?
Dopiero później przyszła refleksja, że najważniejsze jest to, że żyję. Na szczęście w moim przypadku, okazało się, że w pełni wrócę do zdrowia. Wymagać to będzie tylko sporo czasu i pracy. Jeszcze miesiąc temu jeździłam na wózku i wiem, jakie to uczucie. Bariera schodów, krawężników, ciekawskie spojrzenia wszystkich wokół. Czas spędzony na wózku inwalidzkim czy o kulach, kiedy robiłam zaledwie kilka kroków uświadomił mi, że w żadnym stopniu nie jesteśmy inni. Wszyscy jesteśmy dokładnie tacy sami. Każdego z nas może spotkać wypadek, nieszczęście, który zmieni całe nasze życie. Jestem tego doskonałym przykładem.


Czy spodziewałaś się takiej wrażliwości u młodych ludzi?

Jestem pod ogromnym wrażeniem zrozumienia i wrażliwości, jaką wykazali się uczestnicy akcji. Kiedy byłam w liceum ogólnokształcącym, nie miałam w sobie takiej dojrzałości. Po pierwsze młodzież wykazała się nieprawdopodobną wręcz zdolnością obserwacji otoczenia i tego, co jest wokół nas. Po drugie bardzo wysoko oceniam wartość techniczną zaprezentowanych filmów: zdjęcia, montaż, muzyka, pomysły. Dopracowanie wszystkiego jest na poziomie absolutnie profesjonalnym. Wiele z młodych osób, które zadebiutowały tu w roli reżyserów, aktorów, scenarzystów z pewnością sprawdzi się w zawodach związanych z filmem czy z telewizją. Super! Jestem naprawdę zaskoczona. Ja chyba nie byłam taka fajna, jak byłam w liceum.


 
Jak się patrzy na życie z perspektywy wózka inwalidzkiego?

To było przerażające. Zdałam sobie sprawę, jak wiele trzeba jeszcze zrobić w tej dziedzinie. Jak bardzo nasze obiekty użyteczności publicznej są nieprzystosowane dla osób niepełnosprawnych. Wcześniej miałam tego świadomość, bo mam niepełnosprawnego brata, który wiele lat temu miał nieszczęśliwy wypadek motocyklowy i do dzisiaj porusza się na wózku, ale nie wiedziałam jak bardzo jest to uciążliwe. Zupełnie inaczej patrzy się na pewne rzeczy z perspektywy wózka inwalidzkiego. Na początku nie potrafiłam nim operować, było mi ciężko nauczyć się nim poruszać. Czułam się strasznie uzależniona od wszystkich dookoła. Prosiłam, żeby tutaj coś przestawić, postawić, odstawić, podjechać, wyjechać, przepchnąć wózek. Byłam tym naprawdę przerażona. Myślę, że powinniśmy robić wszystko, żeby niepełnosprawni nie musieli czuć się uzależnieni od innych. Nie tylko ze względu na barierę fizyczną, ale również psychiczną. Kiedy poruszałam się na wózku, ludzie patrzyli na mnie z politowaniem, współczuciem, którego w ogóle nie oczekiwałam. Chciałam być traktowana normalnie, rozmawiać na zwykłe tematy, o kinie książkach. Wracanie wciąż do tematu wypadku i mojego stanu zdrowia było męczące i niezręczne. Dzisiaj wiem, że takich pytań nie powinno się zadawać osobom niepełnosprawnym, bo trzeba ich traktować na równi z innymi.
 
Czy wypadek wpłynął na twój medialny wizerunek kobiety bardzo aktywnej, odważnej, z dużym urokiem osobistym.

To jest chyba żart losu. Wielu osobom wydaje się, że moja czasowa, bądź co bądź,  niesprawność jest po prostu kaprysem, żartem. Właśnie dlatego, że propaguję aktywny tryb życia, który ma niewiele wspólnego z poruszaniem się na wózku. Oczywiście stosunek do mojej osoby trochę uległ zmianie. Miałam np. niedawno propozycje udziału w imprezie. Kiedy przyznałam się, że jestem w gorsecie ortopedycznym, usłyszałam: "A to nie, dziękujemy. Będzie tam środowisko mężczyzn, którzy chcieliby zobaczyć piękną kobietę, ubraną w eleganckie obcisłe ciuszki" a tutaj ten gorset. Zupełnie im to tego nie pasował. Więc podziękowali.

Jaka była Twoja reakcja?

Normalna. Po części to rozumiem. Są to plusy i minusy mojej pracy zawodowej. Dzięki temu, co się stało, myślę, że ludzie dostrzegą we mnie normalnego, czasem ułomnego człowieka. Zdaję sobie sprawę, że w moje programy sprawiają wrażenie, że wszystko mi się wiecznie udaje, co nie jest prawdą. Telewizja pokazuje same sukcesy. Robimy np. 5 dubli i pokazujemy tylko ostatnią wersję nagrania - najepszą. Wychodzi na to, że się nigdy nie przejęzyczam, że zawsze za pierwszym razem wszystko mi się udaje. Prawda jest taka, że w telewizji nie ma miejsca na pomyłki i potknięcia. Pokazuje się tylko efekt finalny. Wiele osób zapomniało, że też mam czasem "pod górkę". Reakcje ludzi po wypadku też były bardzo różne. Czytałam wiele komentarzy takich, że dobrze mi tak!, że teraz zobaczę, jak to jest kiedy nie wszystko się udaje, że mam za swoje. Ale na szczęście było także dużo głosów od ludzi, którzy wykazali wiele zrozumienia i wsparcia.

A jak oceniasz prezentowanie niepełnosprawności w mediach?

W tej chwili, gdy to analizuję i zwracam uwagę na to, ile mówimy na ten temat, to musze przyznać, że w ogóle nie mówimy o niepełnosprawności. Jest to temat marginalny, nieporuszany, omijany - nikt nie wie tak naprawdę, jak się do niego ustosunkować, więc najwygodniej jest go w ogóle nie dotykać. Z tego powodu takie akcje jak "Czy naprawde jesteśmy inni? Razem w naszej szkole." są bardzo potrzebne.
Bardzo się cieszę, że mogłam w niej uczestniczyć, zobaczyć, jak wiele zmienia się w temacie niepełnosprawności i dołożyć do tych zmian swoją maleńką cegiełkę.

Rozmawiała: Joanna Jaraszek, Integracja
Foto: Piotr Stanisławski, Integracja

***

Udział w gali to pierwsze publiczne wystąpienie Martyny od czasu wypadku na Islandii.  Podczas uroczystości wystąpiła w gorsecie ortopedycznym, ponieważ z powodu złamania kręgosłupa wciąż ma problemy z poruszaniem się. Martyna podkreśla, że tylko ze względu na powagę tematu przedsięwzięcia podjęła się poprowadzenia gali. Jej stan zdrowia z pewnością na to nie pozwalał.

Więcej informacji o Martynie można znaleźć na stronie:

www.martynawojciechowska.pl

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas