Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Nie jestem obojętna

11.05.2012
Autor: Beata Rędziak
Źródło: inf. własna, fot.: arch.

Do swoich koleżanek ze studiów, z którymi do dziś ma kontakt, pisze w listach: „Jestem najszczęśliwszą babcią na świecie”. Wolontariuszką była właściwie od zawsze, tylko dawniej nikt tak tego nie nazywał. Mówi, że pomaga tam, gdzie widzi potrzebę. Małgorzata Gruczelak ma 78 lat i jest ulubioną superbabcią podopiecznych Stowarzyszenia OLIGOS w Rybniku.

Czy ja się nadaję?

Do Stowarzyszenia OLIGOS na rzecz Dzieci, Młodzieży oraz Absolwentów Specjalnego Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Rybniku przyszła ze swoim 16-letnim wnukiem, który chciał zostać tam wolontariuszem. Tak też się stało, ale zamiast jednego wolontariusza stowarzyszeniu przybyło dwoje pomocników. – Jak zobaczyłam panią Małgosię, to od razu pomyślałam, że przydałaby się nam taka babcia dla naszych podopiecznych, którzy często nie mają swoich własnych babć. Więc zaproponowałam, że może ona zostałaby wolontariuszką – opowiada Elżbieta Piotrowska, prezes i założycielka Stowarzyszenia OLIGOS. – Zapytała, co miałaby robić, a ja na to, że po prostu opowiadać, co w życiu przeszła, bo nasi podopieczni bardzo lubią słuchać. I tak to się zaczęło.

Małgorzata Gruczelak
Małgorzata Gruczelak, fot.: archiwum

– Na początku myślałam, że pani Ela sobie ze mnie żartuje. Nie sądziłam, że w moim wieku nadaję się do takiej akcji; wiadomo, że w świecie patrzy się na to, co piękne i młode, jestem realistką. Ale rozmawiałam z synami i oni powiedzieli: jak chcesz, idź, będziemy ci pomagali, gdy będziesz czegoś potrzebowała. Bałam się, jak zostanę przyjęta, ale teraz czuję się, jakbym miała 18 lat, odmieniłam moje życie. Bardzo ich kocham – opowiada Małgorzata.

Tam, gdzie potrzeba

Małgorzata Gruczelak jest emerytowaną nauczycielką geografii w liceum. Gdy do szkoły przychodził uczeń w trudnej sytuacji albo z niepełnosprawnością, dyrektor zapisywał go do jej klasy. – Pani Małgosiu, daję tego ucznia do pani klasy, bo wiem, że się pani nim zaopiekuje – wspomina. Tak było zawsze. – Nie jestem obojętna – jak widzę, że gdzieś potrzebna jest pomoc ,to pomagam – mówi. Gdy usłyszała w telewizji o akcji „Bieszczady” i biedzie panującej na tym terenie, wraz z koleżankami zorganizowała przez Urząd Miejski w Rybniku pomoc dla ludzi, którzy jej potrzebowali. Z ramienia urzędu jeździła też z dziećmi do Bawarii jako tłumaczka niemieckiego, ale wycofała się, gdy zobaczyła, że są młodsze osoby, które pomagają. – Trzeba tych młodych lansować, którzy idą dopiero w życie – twierdzi. – Mam też własny malutki domek, muszę w nim sprzątać, czasami coś ugotuję dla wnuków. Jak ktoś potrzebuje porady z rodziny, to wszyscy do mnie przychodzą – dodaje.

Tak kochać

Do stowarzyszenia przychodzi w poniedziałki. Jest tam 35 osób: z ciężkimi niepełnosprawnościami różnego rodzaju, w wieku od 20. do 57. roku życia. Małgorzata opowiada im o geografii, pokazuje zdjęcia. Wszyscy uwielbiają słuchać – ze wzajemnością. – Może to brzmi banalnie, gdy osoba w moim wieku opowiada, że tak kocha, ale ja nawet w domu, w nocy myślę, co im opowiedzieć, co będziemy robić. Mnie samą to zastanawia, ale naprawdę bardzo ich kocham. Nie przypuszczałam, że dostanę tutaj tyle wzajemności i miłości – mówi.

Małgorzata Gruczelak ze swoimi podopiecznymi
Małgorzata Gruczelak z Elżbietą Piotrowską i podopiecznymi ośrodka, fot.: archiwum

– Jest taki Grzesiu, który nie mówi, jest sparaliżowany. Pytam go: „Grzesiu, podobały ci się te pingwiny, które pokazywałam?”. On oczy otwiera i potakuje, a ja patrzę w te piękne niebieskie oczy… Czyż trzeba więcej? – zastanawia się superbabcia. – Albo taka Agnieszka, która siedzi na wózku, nie widzi, ręce ma powykręcane. Kiedyś łapie mnie po omacku i mówi: „Pani Małgosiu, ja panią kocham”. Jestem szczęśliwa, że mogę to dla nich robić. Gdy opowiadam im o zwierzętach, mówię prosto, widzę, że oni to rozumieją. Kiedy opowiadam im baśnie Andersena, potrafią wyciągnąć wnioski. Widzę błysk w ich oczach, uśmiech, to im się podoba. Jestem spełniona i zadowolona, że mogę wywołać w nich radość – opowiada.

Brać – dać

Małgorzata obserwuje i zachwyca się tym, jak podopieczni uczą się współpracy między sobą i wzajemnie sobie pomagają. – Oni nie potrafią kłamać – kwituje. Ze swojego domu rodzinnego wyniosła powiedzenie:  „Żeby miłość brać, trzeba ją najpierw dać”. – Nie umiem inaczej, pogłaskam, porozmawiam, a oni jak potrafią, tak oddają – mówi.

Ideę pomocy przekazuje następnym pokoleniom. – Na mnie przenieśli to rodzice, a ja na dzieci i wnuki. Wnuk, który jest w pierwszej klasie liceum, uczy tutaj starszego pana posługiwać się komputerem.

Jej samej nie zawsze było najłatwiej. Jest wdową od 16 lat. Jeden z jej synów ciężko zachorował po 20. roku życia, teraz jest niepełnosprawny. – Ja nie narzekam. Patrzę na te osoby i widzę, że nie ja sama cierpię. Mam końcówkę życia, ale ona jest piękna – mówi. Wierzy, że w każdym człowieku jest jakaś cząstka dobra.

Proste rzeczy

– Nasza supebabcia jest bardzo skromna, nie chce żadnych wyróżnień, ale jest kandydatką do tytułu suberbabci w konkursie Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Bardzo się cieszę, że jest z nami; jest wyjątkowa, dlatego musimy o nią bardzo dbać – mówi z uśmiechem Piotrowska.

Sama ma już dorosłą córkę z MPD. – Kiedy moje dwie starsze córki w tym samym roku wyszły za mąż, pomyślałam, że i tak żyję dla Kaśki, mojej niepełnosprawnej 24-letniej córki na wózku. Chciałam zrobić coś więcej też dla innych. I tak to się zaczęło.  Te moje działania nie idą zza biurka, tylko z potrzeby serca. Dla mnie to też jest rehabilitacja, to działa w dwie strony; musiałam się nauczyć wszystkiego – Internetu, ekonomii, sama piszę projekty, sama je rozliczam. Nigdy nie byłam człowiekiem roszczeniowym – „dlaczego ja”, „dlaczego moja córka”. Pokazuję, że można. Organizujemy wycieczki – dzieci na wózkach lecą do Anglii, zjeżdżamy też do kopalni soli w Wieliczce z wszystkimi dziećmi: z wózkowymi, z autystykami. To są proste rzeczy, ale trzeba nazwać rzeczy po imieniu: my też możemy tam dojść. Barierą nie jest architektura, ale psychika rodziców, samo dziecko niepełnosprawne nie podejmie decyzji – mówi Piotrowska.
 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas