Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Jak napisać dobry artykuł o niepełnosprawnych?

12.11.2004

Wypowiedzi Laureatów Konkursu Dziennikarskiego "Oczy Otwarte" 2004

Czy pełnosprawny dziennikarz nie mający wielu doświadczeń z osobami niepełnosprawnymi może napisać obiektywny artykuł o nich?

Anna Mateja, nagroda za artykuł "Nie tacy sami" (wywiad z Anną Sobolewską, Tygodnik Powszechny):
Dla mnie niezrozumiałe jest to kryterium. To, że ja jestem osobą sprawną, nie znaczy, iż jestem osobą pozbawiona empatii. Empatia jest najbardziej potrzebna, a nie sprawność fizyczna bądź umysłowa, żeby wczuć się w sytuację drugiego człowieka niepełnosprawnego.

Nie ma więc dla Pani znaczenia, czy ma się takie doświadczenia, czy nie?
Oczywiście, że nie. To przebiega na zupełnie innym poziomie wrażliwości ludzkiej, która jest niezależna od tego czy ktoś jest upośledzony umysłowo, czy sprawny fizycznie.

Ciągle jednak istnieje wśród dziennikarzy stereotypowe patrzenie na osoby niepełnosprawne...
Moim zdaniem, dziennikarze nie patrzą już stereotypowo na niepełnosprawnych, a jeżeli tak, to są to kiepskie materiały, których może lepiej nie nazywać dziennikarskimi, bo one są zrobione nierzetelnie. Jeśli ktoś włoży odrobinę wysiłku, by napisać tekst i w ogóle poruszyć temat osoby niepełnosprawnej i chce to zrobić rzetelnie, to nigdy nie będzie patrzył na tę grupę w sposób stereotypowy. To się, po prostu, wyklucza.

***

Czy Pana zdaniem dziennikarze piszący o niepełnosprawnych postrzegają ich w sposób stereotypowy, jeśli tak, to jak się od tego uchronić?

Michał Olszewski, nagroda za artykuł "Przez dotyk", Gazeta Wyborcza-Kraków
Myślę, że nie da się uchronić od tego, jeśli będzie się próbowało wejść głębiej. Jeżeli kontakt z osobą niepełnosprawną będzie się ograniczał do tego rozmowy przez telefon, albo spotkania się na piętnaście minut czy pół godziny i będzie się chciało napisać o niej, to wiadomo, że zakończy się to w miarę stereotypowo. Ale ja powróciłbym do stwierdzenia które padło w trakcie rozdania nagród w konkursie dziennikarskim "Oczy otwarte" - niepełnosprawni to są ludzie tacy jak inni. Sytuacja wygląda identycznie jak z innymi "normalnymi ludźmi". Jeśli znasz kogoś przez 15 minut i przez pryzmat rożnych stereotypów, to dopiero po pewnym czasie odkrywasz w nim pokłady, które dla innych są niedostrzegane. Dopiero w pewnym momencie coś ci się zaczyna przejaśniać, odkrywać i formować. Tutaj jest identyczna zasada. Wszystko jest kwestią czasu i chęci zrozumienia. Bo jak nie będzie tej chęci z twojej strony i wejścia na moment w czyjąś skórę, nawiązania dialogu, to się nie uda. Tak jak i z osobami, które nie jeżdżą na wózkach. To jest dylemat każdego reportera: czy się uda, czy nie.

To znaczy, że nie ma dodatkowej trudności w rozmowie z człowiekiem niepełnosprawnym?

Nie, takiej trudności nie napotkałem. Oczywiście, są ludzie w specyficzny sposób zamknięci, ale wśród ludzi, którzy nie mają tego problemu też spotykamy osoby zamknięte, które nie otworzą ci się ot tak, po kilku minutach rozmowy. Trzeba do nich docierać powoli, żmudnie i często w niesympatyczny sposób. Więc tutaj jest identyczne przełożenie.

***

Na jaką trudność napotkała Pani w opowiedzeniu swojej historii?

Ewa Pięta, nagroda za film "Jak Motyl", red. Czas na dokument, program TVP1:
Trudność generalnie polega na tym, że przede wszystkim osoba niepełnosprawna, jeszcze taka, która nie mówi, nie rusza się - cóż ze sobą niesie filmowego? Można przez pięć minut pokazać taka osobę i nic więcej. Trzeba tak myśleć filmowo i naprawdę się przygotować, napracować się, dotrzeć do tej osoby, wiele miesięcy spędzić na obserwacji. Jest w moim filmie taka scena, kiedy bohater chwilami czołga się (tak to rozumieją widzowie) a on się z tego śmieje, bo dla niego jest to spacer. Dla nas zaś jest to widok przerażający. I ja bym nigdy na to nie wpadła, gdyby on mi pewnego dnia w trakcie zdjęć znudzony nie "powiedział", że on teraz musi z tego wózka zejść i pochodzić. Ja zbaraniałam, myśląc sobie Boże, jakiś cud będzie chyba, a okazało się, że on sobie spełza z wózka i "chodzi" sobie po swojemu. To jest jedna z lepszych scen w filmie, przedstawiająca najlepiej całą niemoc bohatera a w tym wszystkim całe jego piękno i siłę duchową.

Praca z niepełnosprawnymi generalnie są trudną pracą, aby coś zrobić porządnie. Wymaga to bardzo dużo czasu, energii. Jak się przygotowywałam do tego filmu, to przeczytałam dwie książki o dwóch Francuzach w podobnych sytuacjach (jeden z nich, były redaktor ELL, napisał jednym okiem książkę), dzięki czemu potrafiłam nazywać pewne rzeczy, których bym się nie domyśliła, gdybym patrzyła tylko na bohatera i jego wózek. Spędziliśmy potem na wspólnej pracy osiem miesięcy.

Refleksje o tegorocznych dziennikarskich materiałach konkursowych

Teresa Torańska,  "Gazeta Wyborcza":
Każdy konkurs, każdego roku jest troszeczkę inni. Dziennikarze są bardziej wnikliwi, szerzej i głębiej widza. Te OCZY ich są szerzej i GŁĘBIEJ otwarte. W tym roku był bardzo wysoki poziom programów telewizyjnych, czego nie można powiedzieć o latach poprzednich. Niezły poziom reportaży radiowych, a przynajmniej jeden, dwa materiały wybijające się. Gorzej było z prasowymi tekstami. Napłynęło ich ok. 130 i trudno było wybrać. Bo jak nie ma genialnego tekstu, który się pamięta po latach (a takie teksty już wspominamy sprzed dwóch-trzech lat), to znaczy, że jest dobry. Nie wiem czy któryś z tego roku pozostanie. Najgorzej, jak jest średnio-dobry. Nie było w tym roku materiału użytkowego, prowadzącego jakąś akcję. Tak jak w ubiegłym roku była akcja prasowa w Koszalinie, kiedy dziennikarz (mając dwie nogi) wyjechał na ulice miasta na wózku i usiłował przedrzeć się przez to miasto. Jego doświadczenie było znakomite i tak powstał cykl materiałów. Ale na pewno zostanie, genialny, bardzo dobry artystycznie materiał filmowy pt. "Jak motyl" Ewy Pięty i drugi bardzo dobry reportaż Barbary Pawłowskiej pt. "Taka ładna, taka młoda"
 
Czy po czterech latach od pierwszej edycji konkursu "Oczy Otwarte" nadal, Pani zdaniem, dziennikarze patrzą w sposób stereotypowy na osoby niepełnosprawne?

Jeszcze tak. To znaczy nie patrzy się na to, jako na nieszczęścia, lecz wyzwanie losu. Ja uważam, że słabości powinno się chować w domu. Jeżeli niepełnosprawni chcą coś zmieniać, to musza być butni, dochodzący swego i musza CHCIEĆ. Żeby chcieć, trzeba się wyzbyć ogromnej nieśmiałości. Oczywiście musza chcieć więcej, ponieważ więcej braków muszą nadrobić. Muszą nogi zastąpić wózkami, ręce protezami, dlatego muszą chcieć więcej. Jedno się jednak zmieniło w nadsyłanych reportażach. Już nie ma tej ckliwości, bo to było straszne pochylanie się zdrowego człowieka nad chorym. Współczucie jest odruchem normalnym, ale z tego nic nie może wyniknąć. Bo z tego wynikają tylko łzy a nie konkretne działanie. A to muszą być działania.

***

Barbara Pietkiewicz, "Polityka"
Bardzo się podniósł poziom reportażu telewizyjnego. W stosunku do ubiegłego roku, to jest o parę klas wyżej. W tym roku jest jeden film wybitny o sparaliżowanym chłopaku pt. "Jak motyl". Podobnie niesłychanie podniósł się poziom reportażu radiowego i też jest między nimi materiał wybitny pt. "Antoni i Franek". Wysłuchałam go ze zruszeniem a ja nie jestem skłonna do łatwego wzruszania się. Jest to jeden z rzadkich materiałów, które się zapamiętuje. Natomiast jeśli chodzi o reportaż prasowy, to w tym roku poziom był dużo niższy od roku ubiegłego, kiedy testy były znakomite a teraz tylko bardzo dobre. Nie było tekstu wobec którego wszyscy członkowie jury powiedzieliby, że TEN. Zdania były podzielone, a to znaczy, że nie było tekstu wybitnego. Bardzo dużo było tekstów interwencyjnych. Z czego należy się cieszyć, chociaż nie są to produkcje znaczące, ale są potrzebne. Ten konkurs jest bardzo potrzebny, bo mobilizuje kolegów dziennikarzy do coraz lepszego pisania, nagrywania i filmowania.

***

Informacje o konkursie "Oczy Otwarte" 2004

www.oczyotwarte.pl

Rozmawiał: Piotr Stanisławski, magazyn "Integracja"

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas