Rozmowa ze zdobywcą tytułu „Człowiek bez barier 2004” – Zbigniewem Puchalskim
Czym dla Pana jest Plebiscyt? To było wyzwanie, czy może
zabawa?
To było "falowanie i spadanie". Wszystko po kolei i razem. Najpierw byłem zażenowany i
niedowierzałem, a potem odezwał się we mnie duch sportowca.
Samo zgłoszenie na konkurs było przedziwne. Pewnego dnia szefowa biura powiedziała:
"Zbychu, zgłosiliśmy cię na konkurs "Człowiek bez barier" - zgadzasz się?",
zgodziłem się, właściwie nie wierząc w sukces. Byłem przekonany, że to umrze śmiercią naturalną...
A tu takie zaskoczenie!
Czy walczył Pan o tytuł
"Człowieka bez barier"? Czy była prowadzona specjalna kampania?
Nie. Byłem zszokowany, kiedy przeszedłem do drugiego etapu. To się potem rozeszło wśród znajomych,
organizacji, działaczy, przyjaciół, których mam duży krąg. Do tego doszła telewizja regionalna,
więc wcale nie musiałem robić kampanii.
Co Panu daje w życiu największa
satysfakcję?
Najbardziej jestem zadowolony z tego, że jestem pogodzony z samym sobą i robię to, co lubię. Tylko
że to nie ma nic wspólnego z niepełnosprawnością. Może robiłbym to samo, gdybym widział. Najwięcej
satysfakcji sprawia mi poradnictwo prawne dla ludzi bezdomnych, niepełnosprawnych itd. Ten kontakt,
taka "ściana płaczu", kiedy już ludzie nie wiedza, co ze sobą robić, trafiają do mnie i
sprawy jakoś idą do przodu. Rocznie przyjmuję ok. tysiąca osób. Stąd może wziął się taki przyjemny
dla mnie wynik plebiscytu.
Kiedy zacząłem tracić wzrok, to sam uznałem, że prawnik musi widzieć, i szybko zrobiłem dwuletnie pomaturalne studium masażu leczniczego w Bydgoszczy. To jest najlepszy tytuł mojego życia: technik masażu leczniczego. Jak powiedziałem "a", to trzeba było powiedzieć "b" i przez półtora roku pracowałem jako masażysta w wojewódzkiej przychodni rehabilitacyjnej. Potem otoczenie stwierdziło, że już dosyć tego "etapu depresji" i wróciłem do zawodu. To jest moim największym życiowym sukcesem.
Rodzina?
Mam trzech synów wspaniałych, dwóch już studentów w Toruniu, trzeci w drugiej klasie liceum.
Na jakie działania poświęca Pan
najwięcej uwagi i czasu?
Głównie to jest działalność w Elbląskiej Radzie Konsultacyjnej Osób Niepełnosprawnych, bo jestem
osobą niewidomą od dziesięciu lat. Przedtem byłem czynnym prokuratorem i radcą prawnym. Teraz
jestem tylko prowadzącym poradnictwo prawne. I to pozostanie w zawodzie chyba najbardziej mnie
raduje. Że nie dałem się wypchnąć.
Co by Pan radził niepełnosprawnym,
którzy chcą coś osiągnąć, wyjść z domu a mają kompleksy i bariery przed wyjściem? Co trzeba zrobić
żeby być takim jak Pan?
Ja tu nie jestem żadnym wzorcem. To jest kwestia charakteru i systemu wychowania. To nie jest nowa
filozofia, ale ja uważam, tak jak Szwedzi, że nie ma osób niepełnosprawnych są tylko
"niedoprzyrządowani". Jest kwestia wykształcenia, likwidacji barier, które utrudniają
wyjście z domu... To są elementarne bariery, które prędzej czy później zostaną zniwelowane. Uważam,
że osoby niepełnosprawne, tak jak cała część społeczeństwa, muszą być
wykształcone. Nie można robić getta w postaci spółdzielni inwalidów, gdzie robi się np. szczotki,
do których wystarczy elementarne wykształcenie. I później cokolwiek się dzieje na rynku pracy - nie
ma co z nimi zrobić. Wykształcenie, wykształcenie i jeszcze raz wykształcenie.
Jak udaje się panu godzić tyle
obowiązków? Społecznika, działacza z życiem rodzinnym?
Różnie z tym bywa. Są pretensje, ale praca daje tyle satysfakcji, że jakoś się udaje godzić rzeczy
nie do pogodzenia. Często zadaję sobie pytanie, co by się działo, gdybym widział? Czy ja bym był
takim samym człowiekiem? Nie wiem, ale wydaje mi się, że aktywność jest kwestią charakteru a nie
niepełnosprawności.
Czy zdarzyło się, że
niepełnosprawność pokrzyżowała Panu jakieś plany, utrudniła realizację jakiegoś marzenia?
Musiałbym się głęboko zastanowić. To, że nie mogę prowadzić samochodu, to jest moja największa
niepełnosprawność...
Jak Pan lubi spędzać wolny czas,
hobby?
Czytam książki na kasetach. Moim największym marzeniem było jeżdżenie samochodem i czytanie. To był
mój największy dramat z chwilą utraty wzroku. A ważnym dla mnie hobby jest kontakt z ludźmi.
Rozumiem, że będzie pan kontynuował
swoje dzieło. Czy pojawiło się coś nowego w planach?
Wymieniłem tutaj Ewę Sprawkę, dyrektor naszego biura. To jest dziewczyna lokomotywa. Dziesięć lat
temu mieliśmy spotkania w prywatnych mieszkaniach, zanim zbudowaliśmy oddany zespół. Dzisiaj
działamy całą parą, ale chwilami żałuję utraty klimatu pierwszych lat naszej działalności. W tej
chwili chcemy zaistnieć poprzez programy europejskie, których jest masa. Mamy poradnictwo
psychologiczne i prawne dla osób poszukujących pracy. Świetnie u nas funkcjonuje Uniwersytet
Trzeciego Wieku. Mamy na nim 130 osób.
Gratuluję zwycięstwa w imieniu Integracji i dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Zoja Żak
Wybrano Człowieka bez barier 2004
http://www.niepelnosprawni.pl/labeo/app/cms/x/10826
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ze wsparciem samej Ewy Pajor. Polki otworzą pierwsze w historii MŚ w ampfutbolu!
- Jesień pod znakiem profilaktyki
- Głos nauczycielski: MEN planuje zmianę sposobu finansowania uczniów z niepełnosprawnościami
- „Ubezwłasnowolnienie i DPS to byłaby dla mnie masakra”
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
Dodaj komentarz