Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Rozmowa ze zdobywcą tytułu „Człowiek bez barier 2004” – Zbigniewem Puchalskim

10.11.2004

Czym dla Pana jest Plebiscyt? To było wyzwanie, czy może zabawa?
To było "falowanie i spadanie". Wszystko po kolei i razem. Najpierw byłem zażenowany i niedowierzałem, a potem odezwał się we mnie duch sportowca.
Samo zgłoszenie na konkurs było przedziwne. Pewnego dnia szefowa biura powiedziała: "Zbychu, zgłosiliśmy cię na konkurs "Człowiek bez barier" - zgadzasz się?", zgodziłem się, właściwie nie wierząc w sukces. Byłem przekonany, że to umrze śmiercią naturalną... A tu takie zaskoczenie!

Czy walczył Pan o tytuł "Człowieka bez barier"? Czy była prowadzona specjalna kampania?
Nie. Byłem zszokowany, kiedy przeszedłem do drugiego etapu. To się potem rozeszło wśród znajomych, organizacji, działaczy, przyjaciół, których mam duży krąg. Do tego doszła telewizja regionalna, więc wcale nie musiałem robić kampanii.

Co Panu daje w życiu największa satysfakcję?
Najbardziej jestem zadowolony z tego, że jestem pogodzony z samym sobą i robię to, co lubię. Tylko że to nie ma nic wspólnego z niepełnosprawnością. Może robiłbym to samo, gdybym widział. Najwięcej satysfakcji sprawia mi poradnictwo prawne dla ludzi bezdomnych, niepełnosprawnych itd. Ten kontakt, taka "ściana płaczu", kiedy już ludzie nie wiedza, co ze sobą robić, trafiają do mnie i sprawy jakoś idą do przodu. Rocznie przyjmuję ok. tysiąca osób. Stąd może wziął się taki przyjemny dla mnie wynik plebiscytu.

Kiedy zacząłem tracić wzrok, to sam uznałem, że prawnik musi widzieć, i szybko zrobiłem dwuletnie pomaturalne studium masażu leczniczego w Bydgoszczy. To jest najlepszy tytuł mojego życia: technik masażu leczniczego. Jak powiedziałem "a", to trzeba było powiedzieć "b" i przez półtora roku pracowałem jako masażysta w wojewódzkiej przychodni rehabilitacyjnej. Potem otoczenie stwierdziło, że już dosyć tego "etapu depresji" i wróciłem do zawodu. To jest moim największym życiowym sukcesem.

Rodzina?
Mam trzech synów wspaniałych, dwóch już studentów w Toruniu, trzeci w drugiej klasie liceum.

Na jakie działania poświęca Pan najwięcej uwagi i czasu?
Głównie to jest działalność w Elbląskiej Radzie Konsultacyjnej Osób Niepełnosprawnych, bo jestem osobą niewidomą od dziesięciu lat. Przedtem byłem czynnym prokuratorem i radcą prawnym. Teraz jestem tylko prowadzącym poradnictwo prawne. I to pozostanie w zawodzie chyba najbardziej mnie raduje. Że nie dałem się wypchnąć.

Co by Pan radził niepełnosprawnym, którzy chcą coś osiągnąć, wyjść z domu a mają kompleksy i bariery przed wyjściem? Co trzeba zrobić żeby być takim jak Pan?
Ja tu nie jestem żadnym wzorcem. To jest kwestia charakteru i systemu wychowania. To nie jest nowa filozofia, ale ja uważam, tak jak Szwedzi, że nie ma osób niepełnosprawnych są tylko "niedoprzyrządowani". Jest kwestia wykształcenia, likwidacji barier, które utrudniają wyjście z domu... To są elementarne bariery, które prędzej czy później zostaną zniwelowane. Uważam, że osoby niepełnosprawne, tak jak cała część społeczeństwa, muszą być    wykształcone. Nie można robić getta w postaci spółdzielni inwalidów, gdzie robi się np. szczotki, do których wystarczy elementarne wykształcenie. I później cokolwiek się dzieje na rynku pracy - nie ma co z nimi zrobić. Wykształcenie, wykształcenie i jeszcze raz wykształcenie.

Jak udaje się panu godzić tyle obowiązków? Społecznika, działacza z życiem rodzinnym?
Różnie z tym bywa. Są pretensje, ale praca daje tyle satysfakcji, że jakoś się udaje godzić rzeczy nie do pogodzenia. Często zadaję sobie pytanie, co by się działo, gdybym widział? Czy ja bym był takim samym człowiekiem? Nie wiem, ale wydaje mi się, że aktywność jest kwestią charakteru a nie niepełnosprawności.

Czy zdarzyło się, że niepełnosprawność pokrzyżowała Panu jakieś plany, utrudniła realizację jakiegoś marzenia?
Musiałbym się głęboko zastanowić. To, że nie mogę prowadzić samochodu, to jest moja największa niepełnosprawność...

Jak Pan lubi spędzać wolny czas, hobby?
Czytam książki na kasetach. Moim największym marzeniem było jeżdżenie samochodem i czytanie. To był mój największy dramat z chwilą utraty wzroku. A ważnym dla mnie hobby jest kontakt z ludźmi.

Rozumiem, że będzie pan kontynuował swoje dzieło. Czy pojawiło się coś nowego w planach?
Wymieniłem tutaj Ewę Sprawkę, dyrektor naszego biura. To jest dziewczyna lokomotywa. Dziesięć lat temu mieliśmy spotkania w prywatnych mieszkaniach, zanim zbudowaliśmy oddany zespół. Dzisiaj działamy całą parą, ale chwilami żałuję utraty klimatu pierwszych lat naszej działalności. W tej chwili chcemy zaistnieć poprzez programy europejskie, których jest masa. Mamy poradnictwo psychologiczne i prawne dla osób poszukujących pracy. Świetnie u nas funkcjonuje Uniwersytet Trzeciego Wieku. Mamy na nim 130 osób.

Gratuluję zwycięstwa w imieniu Integracji i dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Zoja Żak

Wybrano Człowieka bez barier 2004
http://www.niepelnosprawni.pl/labeo/app/cms/x/10826

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas