Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Sztuka na peryferiach

03.11.2004
Autor: Piotr Stanisławski, "Integracja"

W Polsce tysiące osób niepełnosprawnych maluje, rzeźbi, śpiewa, gra oraz występuje w przedstawieniach teatralnych, baletowych, a nawet kabaretowych. Jedni zachwycają się tą twórczością, inni tylko doceniają włożony wysiłek. Znawcy tematu spierają się o miano sztuki - czy poddać tę twórczość surowym kryteriom artystycznym?

obraz malarski jak z kubizmu - kobieta opierająca nogę o krzesło

Osoby niepełnosprawne coraz częściej można zobaczyć na festiwalach i konkursach muzycznych, bądź imprezach organizowanych przez gminy i samorządy. Zapraszanie niepełnosprawnych artystów  stało się bardzo popularne, można zobaczyć nawet gwiazdy estrady śpiewające u boku osób niewidomych bądź siedzących na wózkach.  Mimo to niewielu niepełnosprawnym artystom udaje się zdobyć dłuższą niż chwilowa popularność, nie mówiąc o nagraniu płyty czy wzięciu udziału w trasie koncertowej. Wokaliści i zespoły czują się niekiedy dyskryminowani, bo nie są zapraszani na ogólnopolskie imprezy muzyczne. Najczęściej występują  dla samych niepełnosprawnych. Większego zainteresowania nimi nie wykazują również wytwórnie fonograficzne.

Niektóre obrazy zdobywają uznanie krytyków sztuki i artystów profesjonalnych. Sebastian Barski (Grupa Integracyjna), "Akt w oknie", akryl, 2001 r.

Roman Roczeń, śpiewający poeta, który kilka razy w tygodniu śpiewa  w warszawskich pubach, nie obraża się na to, że nie przebił się na wielką ogólnopolską scenę. Nie udało się, mimo że zdobył Grand Prix na festiwalu piosenki szantowej i żeglarskiej w Giżycku, wystąpił w "Szansie na sukces", grał w Kongresowej, a jego piosenka trafiła na 20. miejsce listy przebojów "Trójki". W wytwórni Pomaton, gdy zaprezentował swoją kasetę demo, powiedziano mu wprost, że ten materiał się nie sprzeda. - Ja to rozumiem - mówi. - Wolę przyjąć zderzenie z tak twardą rzeczywistością, by ludzie sami ocenili, czy jestem dobry, czy nie, niż słyszeć chwalenie mnie dlatego, że jestem niewidomy. Jestem wyczulony na pobłażliwe traktowanie. 

Romek zapraszany jest na koncerty charytatywne i festiwale z udziałem niepełnosprawnych. Od jakiegoś czasu jednak odmawia. Denerwowało go, że przed koncertem ogłaszano występ osoby niewidomej lub niepełnosprawnej. Nie chce etykietki, aby z tego powodu ludzie przychodzili na jego koncerty. Uważa, że takie imprezy to typowe wyciskacze łez mające przyciągnąć i wzruszyć ludzi. Nie chodzi o sztukę ani muzykę, ale o spektakl z niepełnosprawnym. -  Odmawiam, bo ja w takiej szopce nie chcę brać udziału - dodaje. - Wiele dawnych gwiazd, których czas świetności już minął, dzięki niepełnosprawnym robi sobie reklamę. Nie mają pomysłu, co zrobić, by dać się zauważyć, więc pochylają się nad ludźmi na wózkach, pokazują, jacy są dobrzy, i wspólnie z nimi śpiewają. Ja wolę śpiewać ludziom do piwa. Lubię publiczność, która zabawi się, ale też posłucha Stachury, Okudżawy czy Kaczmarskiego. Tam się dobrze czuję.

ruiny zamku w Chudowie, przed nim plener plastyczny osób z niepełnosprawnościami Plener plastyczny dla osób niepełnosprawnych w Chudowie (Górny Śląsk), foto: S. Knaś

Są puby, w których Romek gra od 6 lat, regularnie co tydzień. I nie zależy od "czapki" - właściciele lokali płacą mu, bo jest dobry i przyciąga ludzi. Czasem otrzymuje propozycje z innych pubów. Zdarza się, że oferują 200 zł, sądząc, że skoro jest niepełnosprawny, to i tak będzie się cieszył. Tym też odmawia.

Znany wokalista Henryk Harasiuk przyznaje, że osobom niepełnosprawnym może być trudniej przebić się do czołówki artystycznej, ponieważ wielu  rezygnuje i wycofuje się po pierwszych napotkanych trudnościach. Talent jest oczywiście najistotniejszy, ale ważna jest także pewność siebie i otwartość. Przydaje się również przebojowość, bo konkurencja jest ogromna. A tych właśnie cech brakuje, jego zdaniem, wielu utalentowanym muzycznie osobom niepełnosprawnym. - To jest również moja słaba strona  - przyznaje. - Brak mi siły przebicia, umiejętności organizacyjnych i jak to się teraz mówi: "obrotności i biegania za tymi sprawami".
 

Swoją przygodę z jazzem Harasiuk zaczął w średniej szkole muzycznej. Talent niewidomego wokalisty dostrzegli polscy jazzmani, z Janem Ptaszynem Wróblewskim, Henrykiem Majewskim i Bogdanem Hołownią na czele. Wystąpił w programie TVP 2 "Jazz w Dwójce", w koncercie w Studiu Osieckiej w "Trójce", nagrał dla radia kilka utworów, dawał koncerty i recitale, w końcu nagrał płytę. Jednak nie trafiła do normalnego obiegu. - Liczyłem, że po jej wydaniu zostanę zauważony przez jakąś wytwórnię albo autora tekstów, z którym mógłbym nawiązać współpracę - wyznaje. - Ale jeszcze nie zrezygnowałem. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć jakieś możliwości uzyskania zgody na śpiewanie polskich nieznanych tekstów znajdujących się w archiwach ZAiKS, do których tylko on ma prawa autorskie. 

osoby z niepełnosprawnością przebrane w kolorowe stroje w ramach teatroterapii

Teatroterapia cieszy się popularnością w WTZ. Dla osób z upośledzeniem umysłowym jest to często jedyna okazja wystąpienia przed szerszą publicznością.

Dla własnej radości

Obecnie do najbardziej znanych i aktywnych grup muzycznych, w których występują osoby niepełnosprawne, należą zespół "Na Górze", grupa "Bogu" oraz zespół "Mazowiacy". Choć grupa "Na Górze", składająca się z członków i wychowawców Domu Pomocy Społecznej dla osób upośledzonych umysłowo w Radkowie istnieje już 10 lat, dopiero 3 lata temu uzyskała spory rozgłos. Jako pierwsi przełamali stereotyp grzecznych wychowanków niepełnosprawnych intelektualnie, którzy posłusznie wykonują na scenie polecenia swoich instruktorów, śpiewając łatwo wpadające w ucho piosenki o kwiatkach, pięknym świecie i radości wszystkich stworzeń. Mieszanka rocka, ciężkiego brzmienia, i reggae natychmiast zwróciła uwagę mediów i organizatorów różnych imprez. Chcieli mieć  u siebie tak "czadowy zespół niepełnosprawnych". Wydawało się, że grupa jest na dobrej drodze, aby zaistnieć na rynku muzycznym i zostać w świadomości fanów takiego brzmienia. Wydali płytę  i nagrali teledysk, który emitowały stacje telewizyjne. Zainteresowała się nimi też pewna agencja, licząc na ogromne zainteresowanie mediów ze względu na "specyficzność" zespołu. Pojawiły się nawet obietnice sławy, załatwienia dwóch koncertów w tygodniu przez cały rok. - Nic z tego nie wyszło - przyznaje założyciel zespołu Wojciech Retz. - W końcu stwierdziliśmy, że wolimy być tak właśnie normalnie potraktowani, niż stać się terapeutyczną ciekawostką o artystycznych ambicjach.

wystawa prac graficznych osób z niepełnosprawnością Prace malarskie i graficzne niepełnosprawnych twórców coraz częściej pokazywane są w domach kultury, w galeriach, a nawet muzeach. Gdańsk-Oliwa - luty 2004 r. - koncert i wystawa oprac plastycznych osób niepełnosprawnych, pałac Opatów.

Choć zostali tylko "zauważeni"  w środowisku, nie odbiera im to satysfakcji z tego, co udało się dokonać i co nadal robią. Im także przyklejono etykietkę zespołu niepełnosprawnych. - Zaczęliśmy od buntu przeciwko litowaniu się nad niepełnosprawnymi wykonawcami - mówi Wojciech Retz. - W pewnym jednak momencie zdaliśmy sobie sprawę, że zaczynamy być w takim podejściu przesadni w drugą stronę. Nasz zespół ma taki, a nie inny charakter dzięki obecności w nim osób niepełnosprawnych i sprawnych. Nie ma co tego ukrywać. Być może nigdy nie przestanie się przypominać, że zespół "Na Górze" tworzą osoby niepełnosprawne intelektualnie. Ale to nic.

Leszek Ploch prowadzący znany Zespół Pieśni i Tańca "Mazowiacy" jest zdania, że powinno się informować, iż będą występowały osoby niepełnosprawne. Nie będzie to eksponowanie niepełnosprawności wykonawców, ale pozwoli widzowi dokonać wyboru, czy chce się skorzystać z ich propozycji, czy też nie. Ukrycie tego w takim zespole jak "Mazowiacy", w którym występują wyłącznie osoby niepełnosprawne intelektualnie, mogłoby zostać odebrane jako działanie świadome, obliczone na ściągnięcie publiczności. Nie ma takiej potrzeby. - Oznacza to jednak, że musimy zaprezentować przedstawienie na dobrym poziomie artystycznym, niewymuszającym współczucia i litości - dodaje. 

Co się za pracę należy?

Nową gwiazdą od 2 lat podbijającą serca widzów jest grupa "Bogu" założona przez Jarka Wajka, lidera dawnego "Oddziału Zamkniętego". W skład zespołu wchodzi kilku grających muzyków oraz kilkanaście "migających" niesłyszących i niedosłyszących osób. Wysoki poziom artystyczny występów oraz "miganie" (śpiewanie w języku migowym) kilkunastu par rąk robi na oglądających ogromne wrażenie. Nagrany w zeszłym roku teledysk został entuzjastycznie przyjęty przez stacje telewizyjne oraz środowisko muzyków, a w tym roku także nominowany do nagrody "Yach Film". Zespół wyznacza nowe standardy również w innej dziedzinie: odpłatności za koncerty. Organizatorzy imprez, którzy zapraszają niepełnosprawnych artystów, najczęściej nie oferują żadnych gratyfikacji pieniężnych. - Naprawdę wielu z nich jest przekonanych, że niepełnosprawni powinni cieszyć się, że daje im się możliwość pokazania się  - mówi Wojciech Retz. Najczęściej muzykom udaje się uzyskać pokrycie kosztów dojazdu, ale niekiedy i to jest trudne. Grupa "Bogu", choć czasem zgadza się wystąpić za darmo, wyznaczyła stawkę za koncert w wysokości 10 tys. zł. - Amatorka się skończyła, więc skończyło się także granie za "friko" - mówią w zespole. Owszem, jest to wciąż forma terapii dla wielu niepełnosprawnych, ale ci ludzie przecież pracują, ćwiczą, poświęcają swój czas, często weekendy. Zespół ponosi też różne inne koszty. Kwestia wynagradzania osób niepełnosprawnych to problem, na który zwraca uwagę wielu ludzi ze środowiska. Zespoły, wokaliści czy prowadzący WTZ, chcąc zorganizować wernisaż, warsztaty czy wyjechać na koncert, najczęściej zwracają się o wsparcie finansowe do PFRON. Trudno jednak otrzymać je tym, których imprezy mają charakter komercyjny. Postawa Funduszu jest zrozumiała. Postrzeganie jednak twórczych działań osób niepełnosprawnych wyłącznie w kategoriach terapii, powoduje, że ich szanse na uzyskanie dodatkowych profitów maleją. To także kłopot terapeutów, którzy obawiają się, że komercjalizacja zniweluje ich wysiłki. Mają przykłady, kiedy nawet lokalna popularność podopiecznego, poparta ambicją rodziców, diametralnie zmieniła stosunek do tego, co robił (takie ambicje wykazują niekiedy również instruktorzy). Niektórzy rodzice, zorientowawszy się, że prace ich dzieci nieźle się sprzedają, traktują je jak kury znoszące złote jaja. Stąd wielu prowadzących terapię przez sztukę jest przeciwnych działaniom komercyjnym.

Jednak i ci, którym zapłacono za występ, obraz czy rzeźbę mogą długo nie nacieszyć się dodatkowymi profitami. Jeśli są mieszkańcami DPS, to powinni oddać zarobione dodatkowo pieniądze ośrodkowi, w którym mieszkają, a więc państwu, które w znacznej części dopłaca do ich utrzymania. Niekiedy jednak dyrekcja DPS nie jest rygorystyczna i pozwala gażę zatrzymać. 

Sztuka czystego serca

Jedną z bardziej aktywnych grup podejmujących działania o charakterze artystycznym są osoby niepełnosprawne intelektualnie. Praktycznie każdy ośrodek i dom pomocy w Polsce organizuje dla nich pod okiem instruktorów zajęcia plastyczne i teatralne. Największą popularnością cieszy się twórczość plastyczna budząca niekiedy również podziw znawców sztuki i artystów profesjonalnych. Fascynacja twórczością osób niepełnosprawnych intelektualnie ma ponad stukilkudziesięcioletnią  historię i jest nurtem określanym jako "art brut", "outsider art", "prymitywizm", "sztuka nieprofesjonalna" lub "sztuka naiwna". Naiwny - jest tu synonimem szczerości i prawdziwości wypowiedzi, wewnętrznej potrzeby ekspresji i manifestacji własnego istnienia. Zdaniem prof. Aleksandra Jackowskiego, krytyka sztuki i antropologa kultury, wybitnego znawcy tego nurtu, sztuka naiwna oderwana jest od oficjalnych kierunków, nurtów, stylów  i szkół. Z gruntu jest przekazem subiektywnym, a więc całkowicie niezależnym. Najbliżej jest jej do sztuki ludowej.

Prace malarskie i graficzne osób niepełnosprawnych intelektualnie znalazły uznanie również w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie. Centrum już kilkakrotnie wystawiało obrazy najlepszych artystów niepełnosprawnych intelektualnie, m.in. podczas wystawy "Dwie apokalipsy" oraz "Oswajanie Świata". Doceniono nie tylko autentyczność, prawdziwość czy siłę ekspresji prac, ale także styl, łączenie kolorów, sposób ujęcia tematu, aż wreszcie genialną prostotę rysunku, a niekiedy bardzo syntetyczny sposób obrazowania. Niektórych twórców porównuje się do znanych artystów. - Kiedy ogląda się prace Haliny Dylewskiej, Włodzimierza Rosłona, Adama Dembińskiego, nasuwają się skojarzenia z twórczością wybitnych współczesnych artystów, takich jak: Jerzy Panek, Jean Michel Basquiat, Karel Appel, Georg Baselitz, A.R. Penck czy Luc Tuymans - wyznaje Władysław Jurkow, plastyk, reżyser, autor filmów dokumentalnych o sztuce. - Czy można mówić o sztuce naiwnej Roberta Bindasa, perfekcyjnej, z wyczuciem koloru i formy dorównującym artystom tej miary, co Tadeusz Dominik? Albo o prymitywizmie w odniesieniu do wyrafinowanego malarstwa Henryka Żarskiego czy kolorowych kompozycji Jacka Zdanowskiego? Twórczość niepełnosprawnych umysłowo stawia nas wobec fenomenu tajemnicy, z którą stykamy się u źródeł ludzkiej aktywności zwanej sztuką. Jak to się dzieje, że osoby, które nie studiowały historii sztuki, nie mają żadnego wykształcenia i nie są w stanie zatroszczyć się o swe najprostsze potrzeby, tworzą rzeczy tak zaskakujące swym pięknem.

W Polsce pierwszy duży pokaz sztuki naiwnej dokonał się już w 1956 roku w słynnej Galerii Zachęta w
Warszawie, właśnie za sprawą prof. Aleksandra Jackowskiego. Obecnie za stolicę polskiej sztuki naiwnej uważany jest Płock, a z DPS położonych w jego okręgu pochodzą najbardziej cenieni twórcy niepełnosprawni intelektualnie. 

Otwieranie wnętrz

Liczba wystaw prezentujących prace osób niepełnosprawnych intelektualnie oraz ich wzrastająca popularność sprawiły, że zaczęto się zastanawiać, czyjego są autorstwa. Czy osoby niepełnosprawnej, czy może instruktora plastyka, pod którego okiem powstawały? Nie mówi się o tym głośno, lecz nie brakuje głosów wskazujących na zbytnią ingerencję instruktorów w proces powstawania obrazu, grafiki czy rzeźby. Instruktorzy zamiast dać swym podopiecznym swobodę ekspresji i pozwolić, by jak najpełniej wyrazili, co czują, narzucają własny sposób postrzegania. Niektórzy wręcz pokazują, jak i co namalować i jakich najlepiej użyć kolorów. Problem dotyczy także samego sposobu prowadzenia warsztatów. - W nurcie terapeutycznym i opiekuńczym często nadal dominują postawy mało twórcze  - przekazywanie gotowych rozwiązań, powielanie sprawdzonych wzorów, czasem nawet wyręczanie - mówi Maria Parczewska, wieloletni psychoterapeuta, kurator Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, współautorka programu Laboratorium Edukacji Twórczej. - Mamy wówczas do czynienia z rodzajem terapii zajęciowej, formą zagospodarowania wolnego czasu - bardzo ważną, ale niemającą większego związku ze zjawiskami artystycznymi. Dobrze rozumiana terapia przez sztukę powinna być procesem skoncentrowanym raczej na uruchamianiu potencjału tkwiącego w każdym, także w osobie niepełnosprawnej; otwieraniu jej nowej perspektywy życia oraz szerszej perspektywy postrzegania i ekspresji; inspirowaniu, a nie narzucaniu gotowych schematów w trosce o gwarantowany efekt.

Prof. Aleksander Jackowski jest pewien, że takie właśnie podejście miało wpływ na powstanie wyjątkowych prac twórców DPS związanych z Płockim Domem Kultury i Sztuki. Tamtejsi instruktorzy z Beatą Jaszczak na czele zostawiają swym podopiecznym pełnię możliwości wypowiedzi, nie instruując, jak powinni malować, gdzie i jaki zastosować kolor lub w którym miejscu rzeźby nadać jej taki albo inny kształt. - Instruktorzy nie powinni myśleć o sobie, czego oni mogą nauczyć, ale powinni zdobyć się na to, aby otworzyć podopiecznych, by przemówili własnym głosem i nie powtarzali po nich- mówi prof. Jackowski.  - Instruktorzy i osoby prowadzące WTZ, często pragnąc "wykazać się", nie tylko podpowiadają, ale wręcz sami wykonują prace, podpisując je nazwiskami niepełnosprawnych. Trudno winić samych instruktorów. Zawinił chyba system DPS. Dyrektorzy tych placówek oczekują takich właśnie działań "instruktorskich". Wtedy jest co pokazać na kiermaszach i festiwalach "sztuki osób niepełnosprawnych" - dodaje Beata Jaszczak.

Dorota Gaudyn-Otowska, artysta plastyk, terapeuta w WTZ w Krakowie i założycielka Grupy Integracyjnej mówi: - Osoby niepełnoprawne, w tym niepełnosprawne intelektualnie, dziedziczą tak samo talenty po rodzicach jak inni. Sztuka to przecież nie tylko impuls intelektu, to także emocje i uczucia. Sztuka, nieważne czy profesjonalna, czy naiwna, ma poruszać. Nie ma ogólnych błędów nauczania, są tylko niewłaściwi terapeuci i opiekunowie. 

Pocztówka na życie

Zupełnie inaczej postrzegana i odbierana jest twórczość osób niepełnosprawnych malujących ustami i nogami. Związani z wydawnictwem AMUN (Artyści Malujący Ustami i Nogami) tworzą jedną z najprężniej działających organizacji zrzeszających twórców niepełnosprawnych. Chętnie pokazywani są w mediach i jako nieliczni potrafią utrzymać się ze swojej twórczości. Pocztówki z ich obrazami sprzedawane są zarówno w Polsce, jak i poza granicami. Wielu ich za to podziwia, docenia przedsiębiorczość, a niektórzy nawet zazdroszczą. Fakt, że potrafią na siebie zarobić, znajdują nabywców, nie będąc przy tym obciążeniem dla państwa, budzi szacunek. Jednak, jak zauważa prof. Aleksander Jackowski, obrazy te nie poruszają tak mocno jak twórców niepełnosprawnych intelektualnie.

kartka z kalendarza z obrazkiem - wejściem do domu

Popularnym nośnikiem twórczości plastycznej są kalendarze. Na zdj. kalendarz AMUN.

- My nie prosimy o jałmużnę, ale pracujemy na pieniądze. I to ciężko. Żeby namalować obraz nogą albo ustami, trzeba naprawdę dobrze się napracować. Dajemy  ludziom swoje obrazy, z których są reprodukowane kartki. Ale dajemy nie tylko towar, lecz także radość, bo wiemy, że nasze kartki wielu ludziom bardzo się podobają - mówi Jadwiga Markur, artystka AMUN.

Trudno znaleźć obrazy artystów malujących ustami i nogami oraz niepełnosprawnych intelektualnie w galeriach. Pierwsi sprzedają je niekiedy na imprezach i aukcjach organizowanych przez środowisko niepełnosprawnych, a obrazy drugich pokazują kolekcjonerzy kilku galerii sztuki naiwnej w Polsce (Galeria "Pod Sukniami" w Szczecinie, "D''Art Naif" w Krakowie, "Tak" w Poznaniu). Ale i one nie znajdują wielu kupców. Znany krakowski kolekcjoner Leszek Macak, prowadzący galerię "D''Art Naif", był już zdecydowany ją zamknąć z braku zainteresowania. - Polacy nie lubią w ogóle kupować sztuki - stwierdza. - Może 5 proc. ludzi interesuje się u nas sztuką, a z tego tylko 5 proc. kupuje jakieś dzieła. W Polsce sztukę kupuje się albo ze snobizmu, albo dla lokaty pieniędzy. Bardzo rzadko z wewnętrznej potrzeby obcowania. Wiele galerii, w tym moja, ledwo zipie. Sztuką naiwną interesują się jedynie cudzoziemcy. Tylko dzięki ich namowom jeszcze nie zamknąłem galerii.

Poszerzanie sceny

 

Obszarem aktywności artystycznej osób niepełnosprawnych jest teatr. Terapia przez teatr (teatroterapia) rozwinęła się na tyle, że niektórzy zastanawiają się, czy mamy do czynienia tylko ze sposobem leczenia, czy może już z nową formą teatru. Ponieważ kanony i kryteria ulegają zmianom, pytania o sprawność intelektualną aktorów przestają mieć aż takie znaczenie. Skoro reżyserzy teatralni  i aktorzy mogą przedstawiać i grać sztuki Szekspira w "wersji uwspółcześnionej", a więc zmienionej, dlaczego nie mogą odgrywać ich osoby niepełnosprawne intelektualnie w takiej wersji, jaka odpowiada ich doświadczeniu oraz możliwości prezentacji scenicznej? Pojawiają się głosy, aby uznać tę artystyczno-terapeutyczną działalność za sztukę, a jej aktorów za pełnoprawnych artystów. Trzeba jednak zrozumieć sprzeciw tych, którzy mieli okazję zobaczyć takie typowe "przedstawienie teatralne", a w nim kierowniczkę zespołu ręcznie sterującą każdym niemal "aktorem", nieustannie podpowiadającą co mówić i robić, biegającą po całej scenie i wymachującą ściśniętymi w dłoniach kartkami z tekstami ról.

- Prezentowane przez warsztaty spektakle są albo bardzo dobre, albo dramatycznie złe - mówi Maria Pietrusza-Budzyńska, pedagog specjalny, twórca teatroterapii w WTZ działającym przy teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie. - Te drugie nie zawsze powinno się pokazywać na scenie nawet dla rówieśników czy rodziców. W czasie spektaklu widać, czy aktorzy grają i utożsamiają się z rolą, czy wypełniają tylko polecenia reżysera, nie rozumiejąc nic z tego, o czym mówią i co grają. To nie jest teatr ani nawet teatroterapia, ponieważ ci ludzie w przedziwny sposób potrafią przypilnować swojego prawa do prawdy scenicznej i obnażają fałsz niewłaściwie dobranych ról, które jeżeli nie są na ich miarę i możliwości - obrażają ich. Problemem jest właśnie to, że prowadzący teatr instruktor, opiekun czy reżyser - nawet nieświadomie: wykorzystując ludzi niepełnosprawnych - stara się dzięki nim i pracy tearalnej z nimi wykreować siebie.

Zdaniem pani pedagog, droga do teatru osób upośledzonych intelektualnie prowadzi przez ich życie. Trzeba też poznać ich osobowości oraz rozumieć potrzeby i problemy. Jeśli zapomni się  o nich samych, zatrzymują się w drodze teatralnej, bo nie biorą nic dla siebie. Istnieje znak równości między teatrem a życiem. Los postaci scenicznych splata się z prawdziwym życiem aktorów. Teatr otwiera przed nimi szansę rozwoju i zmiany losu. Dlatego reżyser powinien tak przygotować spektakle, aby odtwarzane  postacie odzwierciedlały ich przeżycia. Dobrze prowadzona teatroterapia pozwala rozwijać się intelektualnie, emocjonalnie i społecznie, nabierać pewności siebie, świadomości nie tylko roli aktorskiej, ale i siebie samych.
 
- Dzięki temu manifestują swoją obecność i prawdę o swoim życiu. Przemawiając ze sceny artystycznym językiem, łamią stereotypy społeczne o upośledzeniu umysłowym, łagodzą wstyd i ból w sobie i widzu  - mówi Maria Pietrusza-Budzyńska. - Dlatego pisząc spektakl czy scenariusz, sięgam do biografii każdego z nich, uwzględniam ich osobowości oraz wiedzę o grupie. Moim głównym celem jest człowiek, który dostał szansę rozwoju, a dzięki uczestnictwu w teatralnej wspólnocie powinien uwolnić  się od samotności, tak często związanej z innością. Konstanty Puzyna powiedział o ludziach w teatrze: "Ludzie dawniej łączyli się w grupy, by robić teatr. Dziś robią teatr, aby być w grupie ze sobą". Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie 20 listopada br. wystawia sztukę Szekspira Hamlet. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w przedstawieniu zagrają uczestnicy WTZ Teatroterapia. Teatr podpisze z nimi umowy określające wysokość gaży. 

Grupa bierze niekiedy udział w festiwalach teatralnych. Największy sukces odniosła w 2000 roku w Bydgoszczy, na Ogólnopolskich Prezentacjach Scen Plastycznych, zdobywając Grand Prix. Podczas jednego z festiwali pewien znany profesor, krytyk teatralny będący przeciwny występom na scenie ludzi niepełnosprawnych, po spektaklu zespołu przyznał, że zobaczył prawdziwy teatr, a uczestników WTZ Teatroterapia nazwał aktorami i dał błogosławieństwo na teatralną drogę.
 
Osoby niepełnosprawne zdobyły także uznanie na scenie kabaretowej. Składający się z czterech upośledzonych umysłowo osób zespół "Absurdalny Kabaret" zdobył Grand Prix podczas Tyskich Spotkań Teatralnych, a rok później wygrał Przegląd Artystyczny Kabaretów Autorskich "Paka". Od tamtego czasu dał dziesiątki przedstawień kabaretowych w Polsce, wzbudzając autentyczny zachwyt i aplauz. - Widząc podczas zajęć religii w Domu Pomocy Społecznej, jak niektórzy co chwilę wstawali, mówili wierszyki i śpiewali piosenki, stwierdziłem, że trzeba stworzyć dla nich specjalny repertuar, żeby nie byli skazani wyłącznie na disco polo i wierszyk o Koperniku  - mówi ksiądz Marek Wójcicki, założyciel grupy. - Od razu dostrzegłem korzyści: dzięki pracy mają zajęcie, ćwiczą pamięć, edukują się oraz czują się ważni i potrzebni. Ja tworzę im pretekst do spotkania z ludźmi, a to co się emocjonalnie dokonuje między nimi a publicznością, to wyłącznie ich zasługa. 

Ile sztuki w sztuce?

Osoby niepełnosprawne, tak jak zdrowe mogą tworzyć dzieła poruszające, dobre, lecz także słabe i nijakie czy wręcz złe. Tych drugich, zdaniem prof. Aleksandra Jackowskigo, jest zdecydowanie najwięcej. Dotyczy to tak twórców niepełnosprawnych, jak i tych po akademiach. Dzieła wielkiego formatu zdarzają się rzadko. Sztuka jednak obroni się sama. Bez dodatkowych etykietek. Jeśli jest słaba, nie pomoże jej dyplom najlepszej uczelni, jeśli jest dobra, nie będzie potrzeby informowania o niepełnosprawności twórcy.

Jest i druga strona medalu. Prof. Aleksander Jackowski jest zdania, że informacja o niepełnosprawności autora jest w niektórych przypadkach konieczna. Bez niej moglibyśmy nie zwrócić uwagi na twórczość wielu osób ze względu na jej słabszą wartość artystyczną. A tym samym nie docenić wysiłku i pracy, jaki włożyli ludzie mający różne fizyczne bądź mentalne trudności i ograniczenia. Ta perspektywa pozwala zauważyć i docenić również ich dzieła.  Jest jeszcze inny aspekt. Może najważniejszy. Nie liczy się to, czy coś jest sztuką czy nie. Ważne jest stworzenie osobie niepełnosprawnej szans rozwoju, w wyniku których będzie mogła czerpać satysfakcję i radość i dokonywać autonomicznych wyborów. - Najgorsza jest litość - kończy Roman Roczeń. - "Poklaszczmy mu, bo taki biedny, dzielny niepełnosprawny". Nie znoszę tego. Dlatego nie chcę nigdzie występować jako niepełnosprawny wokalista. Chce, aby ludzie przychodzili na moje koncerty, ponieważ to co śpiewam i gram, im się podoba. I fajnie się ze mną czują.  

Żeby wstać

okładka książki Gorczyca - rysunek dłoni

Piotr G. Gorczyca jest jednym z setek piszących niepełnosprawnych, którzy wprowadzają do literatury temat osobistego zmagania się z cierpieniem człowieka wyrwanego nagle z życia. Paradoksalnie, ale tak się dzieje, że niepełnosprawność transponowana na słowo wiązane (czy nie) często otwiera autorom drogę do społecznego zaistnienia, swoistego powrotu do własnego środowiska. Do sukcesów literackich, o jakich może nigdy by nie zamarzyli, gdyby nie zapragnęli tak dramatycznie i tak beznadziejnie WSTAĆ. W literaturze najłatwiej, bo werbalnie uwidacznia się potrzeba "odreagowania cierpienia"... W końcu taka jest jej rola - złagodzić, uśmierzyć, zaakceptować kosmiczny ból istnienia. Piotr Gorczyca, jeżeli przekroczy rejony samej autoterapii słowem poetyckim, którego naturę już chwilami dobrze pojmuje, być może będzie w stanie ujawnić nieznane jeszcze aspekty metafizyki człowieczego bólu?
Autor: Janka Graban

Aleksander Jackowski o sztuce osób niepełnosprawnych

Nowy numer magazynu "Integracja" będzie dostępny od 8 listopada 2004 r. Sprawdź, co w numerze

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas