Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Terapia na planie

12.01.2012
Autor: Paulina Malinowska-Kowalczyk
Źródło: inf. własna, fot.: Daniel Mandrela

W życiu niemal każdego mężczyzny przychodzi moment, że chce być jak James Bond. W przypadku kobiet - Marylin Monroe czy Catherine Deneuve. Kto nie przeżył tej chwili, gdy patrząc na ekran, utożsamiał się z aktorem, a w głowie kołatała myśl, by znaleźć się na planie? I o ile wielu osobom ta filmowa fascynacja przechodzi, są tacy, którzy stają na głowie, by dostać się do szkoły teatralnej bądź filmowej, lub widząc mniej lub bardziej znanego reżysera, zadają mu naiwne pytanie: "Czy mogę kiedyś zagrać w filmie?".

Kilka lat temu takie pytanie padło również na warsztatach terapii zajęciowej w Gliwicach-Czechowicach. Jego adresatem był znany ze swej filmowej pasji Marcin Kondraciuk, prowadzący zajęcia z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. Wtedy w głowie młodego filmowca zaświtała myśl, by umożliwić niepełnosprawnym aktywny udział w twórczym procesie filmowym - na każdym jego etapie. Z czasem pomysł ten zyskał miano filmoterapii planowej.

Dlaczego planowej i co kryje się za tym pojęciem? - Bo odbywa się przez plan zdjęciowy - tłumaczy Kondraciuk, reprezentujący Gliwicki Klub Filmowy. - Przede wszystkim chodzi o kontakt z drugim człowiekiem, porozumienie. Zasada jest taka, że  terapia powinna odbywać się „jeden na jeden”. U nas część planów to była praca w tym układzie, ale gdy przyszedł termin wyjazdu, ci zdrowi nie dopisali i niepełnosprawni pomagali obsługiwać kamerę i sprzęt. Największym problemem osoby niepełnosprawnej intelektualnie jest osoba zdrowa... – dodał.

Na zdjęciu: uczestnicy filmoterapii planowej
Na planie, fot.: Daniel Mandrela

Siedzę w dosyć ciemnym pokoju mieszkania na poddaszu starej, gliwickiej kamienicy. Razem ze mną jest Marcin Kondraciuk, szef całego przedsięwzięcia, Paweł Rolka, aktor z niepełnosprawnością intelektualną, oraz członkowie ekipy filmowej: Damian Grzeganek, Tomasz Fronczak i Daniel Mandrela. Ci ostatni to uczestnicy warsztatów terapii zajęciowej oraz praktyk, które odbywają z Kondraciukiem. Przychodzą tutaj dwa razy w tygodniu tylko dlatego, że chcą, i  co jakiś czas wyjeżdżają na plan filmowy. Kondraciuk opowiada, co mają robić, rozmawiają, dlaczego bohater postępuje w taki czy inny sposób. Po kilku latach ta współpraca zaowocowała filmem tworzonym przez osoby zdrowe i niepełnosprawne - o znamiennym tytule "Droga do zrozumienia".

- Marcin jest naszym "ziomem odgórnym" - mówi Daniel. - Jesteśmy zgraną ekipą, z "ziomem Marcinasem" na czele.

Zanim jednak powstał scenariusz, odbyła się tak zwana "burzówka mózgowa", w której wzięły udział osoby zdrowe i niepełnosprawne intelektualnie. Później przydzielone zostały poszczególne zadania, rozdzielono role, opracowano cykl produkcyjny i plan zdjęciowy.

O czym jest film? - O trzech przyjaciołach, którzy wyjeżdżają na wakacje - opowiada Kondraciuk. - Jadą na wycieczkę do Radzanowa, zabierają ekwipunek, kiełbasę, ciuchy do przebrania, kompas i mapę. Postanawiają uciec od tego, co na co dzień mają. Przeżywają różne przygody. Jak się historia kończy? Nie możemy tego zdradzać - to tajemnica. Premiera na naszym festiwalu w kwietniu.

Na zdjęciu: Paweł, jeden z uczestników filmoterapii planowej
Na zdjęciu: Paweł, uczestnik filmoterapii planowej, fot.: Daniel Mandrela

Jedną z trzech głównych ról w filmie reżyser powierzył Pawłowi, który ze względu na charakterystyczny sposób poruszania się zwany jest przez wielu „Zajączkiem”. Dwie pozostałe główne role grają zdrowi aktorzy.

- Zazwyczaj pracowałem jako aktor -  opowiada Paweł. - Jak to jest grać? Trzeba się skupić, umieć tekst, uważać, żeby czasami nie przesadzić, czyli żeby za dużo nie powiedzieć. Ostatnio nie było za dużo tekstu, mówili mi, co robić, wyszło fajnie.

Przed przystąpieniem do pracy nad filmem odbyły się warsztaty aktorskie. Efekt? - Paweł miał problemy z wysławianiem się, Tomek na początku trzymał się z dala od robienia zdjęć i rozmowy z ludźmi – sięga pamięcią wstecz Kondraciuk. - Teraz jest inaczej, teraz wszystko mówimy prosto, jasno. Dzięki filmowi wiedzą, czym jest żart, gdzie leży granica. To jest największa zaleta planu - oni cały czas mają kontakt z ludźmi z zewnątrz, muszą dogadać się z różnymi osobami, a każdy człowiek jest inny.

Pytam więc: Co się działo na planie filmowym?
Daniel: Ty coś powiedz.
Tomek: Ty pierwszy.
Marcin: Chłopaki, skupcie się przez chwilę,
Tomek: Co ja tam robiłem? Jakoś mi z głowy wyleciało.
Damian: Ja widziałem go z mikrofonem, Daniel latał raz na jedną, raz na drugą stronę, śmiesznie było, fajnie.
Daniel: Żyję filmem. Tak się wciągnąłem w to kręcenie, że na takie plany wyjazdowe mógłbym bez przerwy jeździć. Nie lubię być w jednym miejscu, lubię być w ciągłym ruchu. Pochłania mnie moje hobby, czyli fotografia. Najpierw był klimat z fotografią, potem film. Chciałbym głębiej wejść w ten temat; mam plany na przyszłość, żeby zająć się fotografiką, otworzyć własną wystawę w jakiejś galerii.
Marcin: Paweł był aktorem, on się tylko tym zajmował.
Daniel: Kariera nie uderzyła mu do głowy.
Tomek: Ale czasem jest taki ważny.
Marcin: Dlaczego wy nie graliście? Powiedzcie.
Damian: Bo mieliśmy inne funkcje.
Daniel: Ale muszę powiedzieć, że to są moi najlepsi przyjaciele.

Jest jednak coś, co w opowieściach chłopaków wysuwa się na pierwszy plan, czyli życie poza planem zdjęciowym. A nazywając rzecz po imieniu, imprezy - a jakże - integracyjne. Lecz o ile na większości imprez integracyjnych organizowanych przez różne stowarzyszenia z racji braku osób zdrowych raczej o integracji nie może być mowy, o tyle po wyczerpującym dniu pracy nad filmem, gdy cała ekipa - bez wyjątków i podziałów na zdrowych i tych drugich - udawała się na piwo, zaczynał się drugi etap terapii; taki, o jakim wcześniej nie mogliby nawet pomarzyć.

Jak zresztą podkreśla Marcin, na warsztatach terapii zajęciowych osoby z niepełnosprawnością intelektualną uczą się czynności dnia codziennego, podejmują działania przydatne w życiu zawodowym i przechodzą rehabilitację społeczną, jednak nie ma tam miejsca na zajęcia, które rozwijałyby ich indywidualne predyspozycje oraz dawały realną możliwość nawiązania kontaktu ze światem zewnętrznym.

Na zdjęciu: uczestnicy filmoterapii planowej
Na zdjęciu: Tomek, uczestnik filmoterapii planowej, fot.: Daniel Mandrela

W tworzeniu kina nie chodziło też tylko o to, żeby uczestnicy zajęć opanowali sprzęt techniczny. Ważniejszy był kontakt z pełnosprawną częścią ekipy. Dla tych ostatnich to też była nauka.

W sumie plan zdjęciowy trwał dwa i pół tygodnia, ale jak podkreśla Daniel, "wyjazdówka" to najlepsza jego część. A problemy? - Tylko transportowe, czasowe i jedzeniowe, bo chłopaki lubią jeść - mówi Marcin. - Daniel bez przerwy znikał do sklepu, ciągle na niego czekaliśmy. Ja jestem cyborgiem na planie. Praca na filmoterapii powinna być „jeden na jeden”, a na przykład w dzień wyjazdu nie przyjechała trójka tych zdrowych. Zdrowi zawsze mają pełno problemów. Nagle muszę szukać kogoś innego i nie mogę znaleźć. I trzeba było bez trzech osób jechać. A na planie nie wolno było nic za nich robić. U nas jest tak, że gadamy do siebie ostro. Mówię: Pawełku, weź tam "wykicaj", wymyśl tak, żebyś mógł sam to podnieść. Paweł może chodzić,  na wózku nie będzie siedział, u nas po prostu idzie ostatni.

Film "Droga do zrozumienia" jeszcze nie jest gotowy, choć jego fragmenty można było zobaczyć na pokazie pozakonkursowym na Festiwalu Filmowym „Integracja Ty i Ja” w Koszalinie. Co ciekawe, o jego twórcach już powstaje dokument realizowany przez studentów Szkoły Filmowej Andrzeja Wajdy.

By film był ukończony, trzeba jeszcze popracować nad narracją, dokręcić kilka scen, podmontować, dodać muzykę, napisy, zrobić balans bieli... - wyliczają członkowie ekipy. - Trzeba też  zrozumieć, co się dzieje w tym filmie - dodaje Paweł.

Oficjalna premiera w kwietniu w czasie piątego, jubileuszowego Festiwalu Filmowego "Drzwi", organizowanego przez Gliwicki Klub Filmowy. Później niewątpliwie oba obrazy spotkają się na Festiwalu w Koszalinie.

Na zdjęciu: uczestnicy filmoterapii planowej
Na zdjęciu: Marcin Kondraciuk, reżyser, z Tomkiem, uczestnikiem filmoterapii planowej, fot.: Daniel Mandrela

Tymczasem jednak na praktykach u Marcina trwa praca nad warsztatem aktorskim i umiejętnościami odczytywania emocji innych ludzi. Wszystko dzieje się w tak zwanej "dziupli", czyli przydomowym studiu nagraniowym. W kabinie siedzi Paweł.

Marcin: Będziesz powtarzał jedno zdanie: „Jestem Paweł, mieszkam tu i tam, OK”. Powiedz to, jakbyś to komuś opowiadał.
Paweł: Jestem Paweł, mieszkam tu i tam, OK.
Marcin: A teraz powiedz to tak, jakbyś opowiadał komuś bajkę do snu.
Paweł: Nie wiem, jak zacząć.
Marcin: Jestem Paweł...
Paweł: Jestem Paweł, mieszkam tu i tam, OK.
Marcin: Usłyszeliście różnicę w tonie?
Daniel, Damian, Tomek: Tak.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • różne terapie
    Kedi
    19.01.2012, 18:25
    To że terapia komuś wychodzi a komuś nie wychodzi albo, że komuś się podoba a komuś się nie podoba to są po prostu dwa różne bieguny i nie ma się na nie wpływu. Tutaj wyraźnie wychodzi. A jeśli ktoś czuje się źle, czuje się dyskryminowany i czuje przede wszystkim słabość .. cóż... z tym właśnie zmagają się uczestnicy. Każdy z nich ma problemy, nikt nie jest traktowany z odpowiednim zrozumieniem. Jak każdy (również zdrowy człowiek) uczą się pokochać siebie takimi jakimi są, zdobyć się na wysiłek, pokonać swoją słabość..
    odpowiedz na komentarz
  • kilka słów o ludziach
    robert
    16.01.2012, 22:22
    Jeśli ktoś boi się pokazywać, lub tego nie chce ma do tego prawo i nikt nie może mu tego ani zabronić ani zmusić, jednakże jeśli się takie zjawisko pojawia to z pewnością jest bardzo źle. Warto pamiętać ze ludzie, Ci którzy mówią o sobie zdrowi są bardzo często zakompleksieni do maksimum i szukają pociechy u osób tych, których sytuacja jest w gorszym stanie najczęściej zdrowotnym, osobiście to zazwyczaj, lekko określając kretyni. Dlatego namawiam do pozytywnego myślenia, pomijam fakt ze Polski naród potrafi tylko marudzić i narzekać i wszędzie widzieć same problemy. W środowiskach terapeutycznych widać ogromny brak wyobraźni pracy z ludźmi niepełnosprawnymi i traktowaniem człowieka drugiej kategorii. Myślę ze warto na to zwrócić uwagę, bo to na prawdę się dzieje, a właśnie tutaj w tym gronie nie powinno. Z resztą widać jaki poziom prezentują WTZ- ty. Tylko nieliczni terapeuci robią coś wyjątkowego i też są narażani na "dyskryminacje" kolegów z pracy. Dziwi mnie, że do tej pory nikt się tym nie zainteresował. Doskonale rozumiem uczucie Etny.
    odpowiedz na komentarz
  • kilka słów
    robert
    15.01.2012, 13:04
    Przeczytałem komentarz osoby jako pierwszej komentującej artykuł. I jest przykro mi, że spotyka ją owy los. Lecz tu jak wyrazie podaje autorka w tekście cytuje: ...Przychodzą tutaj dwa razy w tygodniu tylko dlatego, że chcą... oznacza ze ich wybór jest bez przymusu i to chyba bardzo duża pozytywna strona tej terapii. Z tego co zdążyłem poznać i poszukać to trwa to od kilku lat strona główna www.filmoterapia.eu, warto zajrzeć..
    odpowiedz na komentarz
  • Terapia na planie
    ONKA
    14.01.2012, 20:31
    Nigdy bym nie chciała być na ekranie. Jak Etna jestem ON od kilku lat i o te kilka za dużo. Ludie nie są przyzwyczajeni do niepełnosprawnych i lubią wytykać palcami, słowami czy swoim zachowaniem się.Nawet w szpitalu lekarz i ksiądz w głupi sposób zażartował.Było mi bardzo przykro.
    odpowiedz na komentarz
  • filmoterapia planowa
    Etna
    12.01.2012, 21:18
    Ja od kilku lat wbrew własnej woli przechodzę ww. terapię, która naraziła moje zdrowie i ogólnie dobra osobiste na poważny uszczerbek. Publicznie wytykana jest mi niepełnosprawność i fizjonomia przez niektóre dziennikarzyny, aktorzyny i rokowców plagiatorów. Dlatego oczekuję, że Integracja, Pełnomocnik Rządu d/s Osób Niepełnosprawnych, a nawet Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka zajmą się moim problemem. Kontakt: beata1450@tlen.pl
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas